Jest takie miasto, które raz w roku musi się zatrzymać! – to dobrze znany, może nawet zbyt często powtarzany tekst jest niezwykle prawdziwy i urzeczywistnia się każdego 1 sierpnia o godz. 17:00, kiedy Warszawa zatrzymuje się i na kilka chwil zamiera w bezruchu. 1 sierpnia, to dzień, kiedy upamiętniamy ofiary Powstania Warszawskiego, bowiem to właśnie w tym dniu rozpoczęła się walka Warszawy i Warszawiaków z niemieckim najeźdźcą.

W tym roku – podobnie jak w ubiegłych latach – już po raz 9. – wyruszyłem w godzinach popołudniowych do Stolicy, by uczestniczyć w tej jednej, wyjątkowej chwili i oddać cześć Bohaterom Powstania Warszawskiego. Tę tradycję zapoczątkowała moja Siostra, która sama zachęcała i wraz ze mną jeździła, a dziś ja jeżdżę mając nadzieję, ze już może za rok, będziemy na tej rocznicy wszyscy.

Co roku dokumentuję godzinę „W” robiąc zdjęcia ale i nagrywając filmy. W tym roku – jako, że jakiś czas temu kupiłem drona, postanowiłem nagrać to wydarzenie z góry. Około 15:00 kiedy dotarłem pociągiem do stacji Warszawa Centralna i po wyjściu z podziemi udałem się pod Pałac Kultury i Nauki, aby sprawdzić i przetestować drona, którym o godz. 17:00 będę latał nad Rondem Daszyńskiego, gdzie co roku uczestniczę w rocznicy Powstania. Wszystko zadziałało bez zarzutu więc po spakowaniu drona poszedłem przejść się po centrum Stolicy, zatrzymując się przy tablicach upamiętniających ofiary Powstania. Zatrzymałem się w kilku miejscach, wykonałem mnóstwo fotografii i tak… bardzo szybko minęły dwie godziny, które przybliżały mnie do godziny „W”.

Tuż przed 17:00 znów pojawiłem się na placu przed PKiN i we wcześniej znanym mi miejscu. Przechodząc przez Rondo Daszyńskiego minąłem znanych mi z telewizji operatorów, dźwiękowców i kierowcę, którzy tak jak ja przyjechali do warszawy na to wydarzenie, tyle tylko, ze oni do pracy, by relacjonować to na antenę ogólnopolską. Po krótkim przywitaniu poszedłem dalej i o 16:55 uruchomiłem mojego drona i wleciałem ponad miasto.

Punkt 17:00 miasto – jak co roku zamarło w bezruchu. Słychać było wycie syren, ryk silników motocyklistów którzy przyjechali do centrum Warszawy, oraz odpalane race z których wydobywał się gęsty dym. W jednej chwili zrobiło się ciemno i wielka czarna chmura nadsunęła nad centrum stolicy i zaczęło kropić. Stojąc rejestrowałem dronem to, co dzieje się tuż niedaleko na rondzie. To w górę, to w dół obracałem drona w jednej chwili odfruwając by pokazać perspektywę. Gdy po 5-6 minutach nagle na mojej komórce w aplikacji do drona pojawił się komunikat – utraciłeś połączenie z dronem. Zaczałem nerwowo ruszać dżojstikiem ale nic nie działało próbowałem przywołać drona ale… ani nie miałem go w zasięgu wzroku, ani nie reagował na moje przywoływanie. Zrozpaczony pobiegłem do znanych mi operatorów z TVP, gdyż jeden z nich też dronował to wydarzenie i pytam co robić? W odpowiedzi usłyszałem – tu ma ksiądz ostatnią lokalizację. Ksiedza dron się już rozładował i gdzieś wylądował. Hm… wylądował pomyślałem nerwowo, ale gdzie? Tu rozpoczęła się cała litania wstawiennicza do Pana Boga przez św. Antoniego – św. Antoni proszę o pomoc wołałem już nie tylko w myślach. Zacząłem biec w kierunku ulicy, miejsca, gdzie – wedle aplikacji wylądował dron. Okazało się, że było to dość daleko i pytając ludzi o ulicę dotarłem z ronda daszyńskiego na plac grzybowski, gdzie na jednym z wysokich biurowców – konkretnie na dachu zatrzymał się mój statek powietrzny.

Wszedłem na recepcję do jednego z warszawskich drapaczy chmur i przemiłej pani opowiedziałem historię tego co się stało i poprosiłem o pomoc. Pani recepcjonistka zadzwoniła do zarządcy budynku, który jeszcze nie zdążył wyjść z pracy i… się zaczęło. – to pan pisał do nas maile o pozwolenie na latanie dronem. Myśmy nie wyrazili zgody, a pan i tak zrobił swoje. Dzwonię na policę, tego już za wiele. Przerażony tłumaczyłem, że absolutnie nie, zaszła pomyłka, bo ja przyjechałem do warszawy tylko na rocznicę Powstania i ten mój dron wylądowął tutaj bo skończyła mu się bateria. Ale… pani administrator wiedziała swoje. Po dłuższej chwili wymiany zdań wysłała na dach pana z obsługi, który po telefonicznych wskazaniach znalazł drona, zniósł na recepcję i… – teraz zobaczymy co pan tu nagrywał. Jeśli są tam nagrania naszych mieszkańców natychmiast dzwonię na policę. –mówiła pani administrator. Odpowiedziałem, że oczywiście. Proszę sprawdzać. Biurze ochrony, centrum informatycznym biurowca pan z ochrony w naszej obecności obejrzał wszystkie pliki i… nic nie znalazł po za nagraniami z godziny „W” pani oddała mi kartę i drona i… tak zakończyła się wielka przygoda z dronowaniem godziny „W”.

Przez to całe zajście straciłem marsz ale zyskałem potężnego orędownika w niebie – św. Antoniego z Padwy, który jak zwykle nie zawodzi. On ma chody w niebie!

Mając drona w plecaku poszedłem jeszcze pozwiedzać Warszawę i ważne miejsca związane z Powstaniem wśród których nie mogło zabraknąć pomnika Małego Powstańca.

Pobyt w Warszawie zakończyłem – jak co roku – na koncercie niezakazanych piosenek, który o 20:00 rozpoczął się na Placu Piłsudskiego i jak co roku zgromadził tysiące Warszawiaków i gości przybywających na tę rocznicę do Stolicy.

O 21:42 wsiadłem w pociąg do domu i chwilę po 23:00 byłem już w moim mieście.

Coroczny wyjazd do Warszawy jest inny, szczególny, wyjątkowy i inny niż te dotychczasowe. Ten zapamiętam na długo i na pewno – jak Pan Bóg pozwoli – za rok 1 sierpnia do Warszawy powrócę.


Poprzednie rocznice Powstania Warszawskiego

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here