Gdy już go wyszydzili przygotowano dla Jezusa krzyż i wyprowadzono go na ulice miasta by pascha dalej trwała…
Jezusa wyprowadzili z pałacu Piłata i zaprowadzili na dziedziniec. Tam był już przygotowany dla Niego krzyż z nieociosanych belek. Nauczyciel ubiczowany, ledwo stojący na nogach podszedł do drzewa, pocałował je i podniósł biorąc krzyż na swe ramiona Droga, którą miał przejść wiodła przez miasto. Ponieważ był to czas przygotowania do Paschy wielu robiło zakupy więc rynek w środku miasta pękał od nadmiaru ludzi. Było słychać gwar przekupniów. A Jezus szedł pomimo braku sił.
I Ty drogi Bracie i Siostro co dnia bierzesz podobnie jak Jezus swój własny krzyż. Krzyż choroby, cierpienia, codziennych zmartwień, trosk. Bierzesz go co dzień ale czy swoje cierpienia łączysz z tymi, które Jezus wziął ze sobą na kalwarię? Każdy z nas został „obdarowany” krzyżem. U wielu w związku z tym może pojawić się pytanie dlaczego ja mam taki krzyż? Dlaczego inni nie muszą dźwigać a ja… . Jezus powiedział jeśli chcesz mnie naśladować – weź swój krzyż i chodź za mną. Jeśli chcesz być chrześcijaninem to weź swój krzyż i chodź za mną. Nie oglądaj się na innych, na sąsiadów, krewnych, przyjaciół. Patrz na siebie i na Chrystusa, który idzie przed Tobą i naśladuj Go, we wszystkim, także w niesieniu krzyża.
Ciężki krzyż przygniata Jezusa do ziemi. Zmęczenie daje znać o sobie. Kamienista i nierówna droga, bose nogi potykające się o kamienie. Wreszcie upadek pod ciężarem krzyża. Krzyż przygniótł. Krzyż przycisnął do ziemi. Jezus upadł. A tłum? Tłum stał i patrzył. Inni śmiali się ze skazańca, że nie ma siły. Jeszcze inni mijali obojętnie, a żołnierze bili i krzyczeli by Boży Skazaniec się podniósł. A Jezus leżał przygnieciony.
Ja także upadam na kamienistej drodze mego życia. Upadam pod ciężarem mojego krzyża gdy nie mam już sił go dłużej nieść. Upadam poprzez popełnianie moich grzechów.
-
Upadam w pychę. Czasem pojawia się w moim życiu takie myślenie: ja jestem doskonały, w tym co robię jestem dobry – najlepszy, Pan Bóg jest mi potrzebny tylko do tego by pobłogosławił moje plany.
-
Upadam w chciwość. Wówczas pojawiają się w naszej głowie pytania dlaczego inni mają tyle pieniędzy a ja nie. Ja wciąż mam za mało. Ja jeszcze nie jestem szczęśliwy bo mam mało, inni mają więcej. Jak ciężko nam dzielić się z innymi tym co sami posiadamy np. dobrami finansowymi. Jak na ciężko jest się podzielić.
-
Upadam w nieczystość. Nieczystość kojarzy się nam ze sferą seksualną, cielesną. A jak wygląda ta sfera naszego życia? Jak wyglądają nasze myśli czy zawsze są czyste? Jezus powiedział w Ewangelii że gdy ktoś patrzy na kobietę pożądliwie to w sercu dopuścił się z nią cudzołóstwa.
-
Upadam w zazdrość. Ktoś ma a ja nie mam. Komuś się powodzi, a mnie nie. Ten to ma szczęście a mnie to się zawsze nie udaje. Jak to jest? Takie pytana pojawiają się w naszym życiu. Czy ja mam świadomość, że zazdrość jest grzechem? Czy spowiadam się z tego, że zazdroszczę?
-
Upadam w obżarstwo – nieumiarkowanie w jedzeniu i w picu. A to ja jeszcze tego nie spróbowałem. Ale to takie dobre. Lepiej odchorować niż ma się zmarnować – takie polskie powiedzenie. Zjeść nie dla tego, że jestem głodny ale dlatego że ja lubię jeść i sprawia mi to przyjemność.
-
Upadam w gniew. Ach te emocje! Moje impulsywne działanie, czasem niepotrzebna awantura, wiele słów, których normalnie bym nie wypowiedział. Gniew – czy często się gniewam? Jak długo potrafię być na kogoś obrażony? Czy wszystko, wszystkim już przebaczyłem?
-
Upadam w lenistwo. Ile czasu w swoim życiu zmarnowałem? Ile niewykorzystanych sytuacji by pomóc osobie, która mnie potrzebowała? Jak często na naszych ustach pojawia się zwrot: jak mi się dziś nic nie chce robić! Ile sekund, minut, godzin, dni, tygodni … zmarnowałem?
Jezus upadł ale nie leżał długo gdyż żołnierz podszedł podniósł krzyż i Skazańca i przeraźliwie krzycząc kazał iść dalej. Jezus podniósł się i ruszył dalej po kamienistej drodze Jeruzalem.
Na drodze w tłumie wielu ludzi stała Jego ukochana Matka Maryja, która nie licząc się z oprawcami Jezusa podbiegła do skazańca by pocieszyć go w tych chwilach cierpienia. To był moment. To były sekundy, ale jakże cenne, ale jakże ważne zarówno dla Jezusa jak i dla Jego Matki.
I na drodze naszego życia stoi Matka. Ta Rodzicielka, Ta żywicielka, Ta dla której jesteśmy najcenniejszym skarbem, dla której jesteśmy ukochanymi dziećmi. Nasza Mama ziemska. Czy pamiętamy o naszych Mamach? Czy oddajemy im należyty szacunek? Czy modlimy się za nasze Mamy?
Maryja stanęła na drodze swego syna. Chciała choć przez chwilę spojrzeć w oczy syna by zobaczyć tę trwogę, to cierpienie ale i chciała przynieść ulgę, wytchnienie. Trwało to chwilę gdyż On musiał iść dalej. Zmęczony, mniemający sił zostaje odciążony. Żołnierze przymusili cyrenejczyka by ten niósł krzyż. By pomógł Skazańcowi. Szymon pewnie się zastanawiał kim jest Jezus. Ale nie zapytał. A Jezus szedł dalej. I oto kolejne spotkanie. Naraz z tłumu wybiega młoda kobieta – Weronika. Niesie ze sobą białą wilgotną chustę. Nie ogląda się na boki ale spieszy w kierunku Jezusa. Gdy już dobiegła do Niego nie pytając o zdanie sama przeciera spieczoną południowym słońcem twarz Jezusa. Boży Skazaniec nie pozostaje dłużny obdarowuje Ją prezentem – swym wizerunkiem na chuście. Jezus idzie dalej. Zmęczenie się zmaga, sił coraz mniej. Naraz kolejne potknięcie, kolejny upadek.
Ja też potykam się na drodze mojego życia, ja też upadam. Ale moje upadki mogą być powiązane z upadkami innych. Jak to możliwe? Gdy namawiam kogoś do grzechu. Gdy nakazuję lub zezwalam (czasem przez milczenie) na grzech. Czasem może się zdarzyć, że pobudzam swoim słowem kogoś do popełnienia grzechu. Zdarzyć się może że milczę gdy ktoś grzeszy, a gdy widzę, że ktoś grzeszy nie udzielam kary za to przewinienie. Bywa że pomagam w grzechu sądząc, że przecież ja nie maczałem w tej czy innej sprawie palcy. Może też czasem w rozmowach usprawiedliwiam czyjś grzech. Ja także upadam podobnie jak Jezus, podobnie jak inni ludzie!
Jezus wstaje, podnosi się z wybrukowanej drogi Jerozolimskiej. Wstaje by iść dalej, by dojść na górę, na spotkanie. Kiedy Skazaniec ruszył dalej, niosąc krzyż przechodził przez rynek na którym roiło się od przekupniów. Jedni mijali Jezusa z daleka inni potrząsali głowami ale w tłumie znalazły się i kobiety, które pochylając się nad Jezusem bardzo mu współczuły. Jezus widząc ich litość nad nim nie przechodzi obojętnie. Pomimo ciężaru jaki dźwiga zatrzymuje się i rozmawia. Rozmawia o kimś najważniejszym dla tych niewiast, rozmawia o ich synach. Jezus nie przestaje, nawet w tak trudnym momencie swego życia, nauczać o Królestwie. Po chwili rozmowy upomniany biczem przez strażnika rusza dalej. W pewnym momencie drogi widząc już tylko kamienie po raz trzeci upada.
Jak to z tymi upadkami jest u mnie? Czy ja tak często upadam? Tak upadam nawet może częściej niż Jezus. Upadam przez różne grzechy nawet w te wymierzone przeciw Duchowi świętemu. W swojej Ewangelii Jezus powiedział: wszystkie grzechy będą człowiekowi odpuszczone za wyjątkiem grzechów przeciw Duchowi świętemu. Czy ja popełniam takie grzechy?
-
Upadam poprzez nadmierną ufność w Miłosierdzie Boże. Upadam gdy pojawi się w mojej głowie myślenie: grzech – to pójdę do spowiedzi i się wyspowiadam.
-
Upadam gdy wątpię w Miłosierdzie Boże. Mnie to już nawet Pan Bóg nie pomoże. Dla mnie nie ma ratunku. Bóg mi nie pomoże!
-
Upadam gdy podważam prawdy katolickiej wiary, które Kościół wyznaje i podaje do wierzenia.
-
Upadam gdy zazdroszczę bliźniemu łaski Bożej. Bo tego czy tamtą to Bóg bardziej kocha niż mnie, bo jemu to się wszystko udaje a mnie… mnie nic nie wychodzi!
-
Upadam gdy ktoś mnie upomina, a ja mam zatwardziałe serce na jego napomnienia i nie chcę posłuchać dobrej rady.
-
Upadam gdy pokutę i nawrócenie odkładam na starość aż do śmierci. Teraz to trzeba żyć! Na modlitwę przyjdzie jeszcze czas!
-
Upadam bardzo mocno ale muszę mieć siłę, tak jak Jezus by powstać i iść dalej nie oglądając się wstecz ale patrząc wprzód.
Jezus wstał wziął po raz trzeci krzyż i poszedł dalej. Gdy wszedł na górę, na Golgotę zabrano mu krzyż. Jezus w pokrwawionych i spoconych szatach stał w południowym słońcu Jerozolimy. Żołnierze podeszli do Niego i z wielką siłą zdarli z Niego własne Jego szaty. Odebrano Jezusowi już wszystko: szaty a wraz z nimi godność ludzką.
Czasem i nam zdarza się odrzeć kogoś z szat. Może to być ktoś bliski, znajomy, sąsiad. Odzieramy ich z szat gdy obgadujemy ich, krytykujemy. Odzieramy ich z godności w oczach drugiego człowieka.
Jezusa odarto z szat teraz miało nasilić się cierpienie, teraz Baranek Paschalny miał zostać upieczony na ruszcie krzyża by Pascha mogła się dokonać… .
MODLITWA
Upadam przed Tobą, o Zbawicielu mój, Chryste Jezu! W tej Twojej zniewadze, gdy sam dźwigając krzyż dałeś się jako złoczyńca na śmierć prowadzić. Dobrowolnie poddajesz się wyrokowi Ojca swojego, chętnie idziesz dla zbawienia świata śmierć poniósł! Oby serce moje mogło Ci godnie składać dzięki! Lecz abym Cię także mógł godnie naśladować, gdy według odwiecznego wyroku Boga, i mojej śmierci godzina nadejdzie! Obym wtedy mógł się zupełnie zdać na wolę Boga i posłusznym aż do śmierci, chętnie poddał się wyrokowi Ojca Niebieskiego, który każdemu oznaczył czas i godzinę! Ach pragnę wcześnie oczyścić moje sumienie, abym spokojnie i w dobrej nadziei mógł oczekiwać mojego końca. W tym mnie umocnij Jezu Chryste drogi mój Zbawicielu. Amen.