Tak się dobrze złożyło, że po zakończeniu ogólnopolskiego szkolenia dla przedstawicieli mediów instytucji kościelnych następnego dnia rozpoczynało się szkolenie dla korespondentów Katolickiej Agencji Informacyjnej, z którą współpracuję do 7 lat. Jak się okazuje – mylnie sądząc, że jest to spotkanie dla wszystkich korespondentów – na spotkanie przyjechało dziewięciu korespondentów z dwunastu, którzy otrzymali zaproszenie. Kiedy padło pytanie dlaczego nas tylko tylu – w odpowiedzi usłyszeliśmy, że to są osoby, które najczęściej i najwięcej piszą dla Agencji, stąd taki a nie inny wybór. Przyznam, że poczułem się zaszczycony spotkać „kolegów i koleżanki” z branży dziennikarskiej – choć znam ich tylko z inicjałów agencyjnych. Okazało się jeszcze jedno – w całej – dość kameralnej grupie- był tylko jeden duchowny – ja. To wyróżnienie, ale także wielkie zadanie i odpowiedzialność, ponieważ to, co wysyłam do Agencji, pokazując diecezję na zewnątrz – na arenie Kościoła Polskiego – i musi to być równie dobre jak to, co robą korespondenci świeccy z innych diecezji. To odpowiedzialne zadanie.

W czasie dwudniowego spotkania poruszane były tematy dotyczące pracy Agencji i jej zasięgów w mediach nie tyle katolickich ile świeckich. Prowadzący przypomnieli strukturę i najważniejszą tematykę depesz agencyjnych oraz wskazali na odpowiedni dobór tytułu i leadu.

W czasie spotkania był czas na dyskusję i wymianę doświadczeń oraz zapoznanie się z sytuacją w Ukrainie, którą zaprezentował dziennikarz agencji obecny kilkukrotnie w czasie wojny za wschodnią granicą. Nie zabrakło zwrócenia uwagi – przez dziennikarzy agencyjnych – na nasze (korespondentów) błędy, które pojawiają się tekstach wysyłanych do Warszawy. Najczęściej wynikają one z szybkości przygotowania depeszy, późnych godzin przygotowywania ich oraz… braku zwięzłości w relacjonowaniu wydarzeń na których korespondencji są. Osobiście – będąc najmłodszym z obecnych – zapytałem i zwróciłem uwagę na dziennikarstwo, które dziś „robi się” nie tyle będąc na miejscu ile siadając przed monitorem komputera pisząc tekst z relacji na żywo – transmisji on-line. Dla mnie osobiście to absolutnie żadne dziennikarstwo, gdyż dziennikarz, to człowiek, który jest na miejscu i relacjonuje to, w czym brał udział, co widział, a przede wszystkim czego sam doświadczył.  Jak się okazało po wyrażeniu tej opinii nastała niezręczna cisza – również ze strony dziennikarzy agencyjnych. Na szczęście !!! W czasie wystąpienia dziennikarza przebywającego na Ukrainie padły słowa – nic w naszym pisaniu nie odda tego, czego sam doświadczysz, co sam zobaczysz i co przeżyjesz.  Jeśli zobaczysz coś w telewizji, o czymś wysłuchasz – owszem napiszesz o tym, ale… to będzie inny tekst niż ten oparty o relację człowieka który był, zobaczył dotknął i doświadczył. To będzie tekst pełen emocji i będzie bardziej wiarygodny niż inne.

Podsumowując  to dwudniowe szkolenie było dla mnie po pierwsze wielkim wyróżnieniem – również z tego powodu, że odnoszono się do mnie w swoich wypowiedziach do mnie i do mojej pracy – co skądinąd było dla mnie bardzo miłe i zaskakujące. Był to dobry czas powtórzenia i przypomnienia tego co już wiem, ale i spojrzeniem na wykonywaną posługę jako coś cennego dla mnie ale i dla Kościoła, o którym piszę w swoich tekstach. To był również czas spotkania i poznania nowych ludzi, którzy podobnie jak ja piszą dla Agencji.

Nawiasem dodam, że to było drugie tego typu szkolenie dla Agencji, w którym uczestniczyłem. Ostatnie takie odbyłem w początkach mojej pracy dziennikarskiej – również w Warszawie – w październiku 2014 roku, a więc 9 lat temu.

Zobacz także: SZKOLENIE W KAI-u 2014

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here