Chyba w każdej rodzinie jest tak, że jest rodzina bliższa, z którą się „obchodzimy” widujemy częściej i tzw. rodzina dalsza, z którą widujemy się przy okazji – chrztu, ślubu, pogrzebu.

W ostatnim czasie miałem okazję spotkać się moją dalszą rodziną, z której młodzi przyjechali prosić na wesele. Nie ukrywam, że przy takiej okazji mam wiele obaw, bo… nie wiele wiemy o sobie, więc o czym będziemy rozmawiać, czy nie będzie niezręcznego milczenia i w ogóle jak to będzie.

Jako, że zaproszenie ślubno-weselne było dla całej mojej rodziny, to było to spotkanie rodzinne, które… i tu moje wielkie zaskoczenie – było tak wyjątkowe, niesamowite i absolutnie nieprawdopodobne, że sam bym tego w życiu nie wymyślił.

Widzieliśmy się 3 może 4 raz w życiu, a rozmowa… rozmowa szła tak, jak byśmy znali się latami. Tematy same się pojawiały i – o dziwo nie mogły się skończyć. Do tego przepyszny grill przygotowany przez rodziców i stół obficie zastawiony przez moje rodzeństwo dopełnił całości spotkania. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, i poznawaliśmy się dowiadując się co raz więcej o sobie, a czas mijał godzina za godziną, godzina za godziną i za kolejną godziną.

I przyszedł czas na zaproszenie i … liczymy, że będziecie i odpowiecie na nasze zaproszenie! Jakie to niesamowite, jakie to miłe. Niby daleka rodzina, a okazuje się, że tak bliska!!!

Dodam, że Panna Młoda – według więzi rodzinnych – powinna mówić do mnie wujo… jejku, ależ ja jestem już stary!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here