Chyba w każdej rodzinie są tacy członkowie familii, których widujemy tylko i wyłącznie na większych uroczystościach rodzinnych typu: chrzty, śluby, I komunie św. i pogrzeby. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to, że wszystkie te uroczystości rodzinne związane są z kościołem – z wiarą w Pana Boga i z życiem rodziny skupionym wobec sakramentów i  sakramentaliów.

Tak też jest i w mojej rodzinie. Ostatnio nadszedł ten moment, że Ci, którzy są w rodzinie gdzieś daleko nagle przez uroczystości rodzinne stają się bliżsi, bo zapraszają nas na przykład na… ślub. Bardzo chcielibyśmy byś był z nami w tak ważnym dla nas dniu, wraz z nami isę modlił i nam towarzyszył.

Najpierw był telefon kiedy możemy wpaść by cię odwiedzić, a potem wizyta, która dla mnie była „wyzwaniem” bo była spotkaniem z członkiem rodziny, który jest młodszy ode mnie o 7 lat i powinien mi mówić wujo, a widziałem go w życiu może 3 lub 4 razy. Przyszli razem – daleki kuzyn wraz z narzeczoną. Ugościłem ich – jak potrafiłem najlepiej – choć gdzieś z tyłu głowy miałem tysiące myśli o czym będziemy rozmawiać, prawie się nie znamy, będzie mega sztywno i w ogóle. A tu niespodzianka – bardzo dobra niespodzianka. Choć widzieliśmy się 3,4 czy 5 raz w życiu tematów było bardzo, bardzo wiele…. Było to spotkanie, którego się nie spodziewałem – miałem okazję poznać młodych ale i… na kartce papieru ustalić – wraz z dalekim kuzynem kto jest kim i jakie pokrewieństwo mamy.

Mówi się, że jak się przychodzi prosić na wesele, to się wchodzi pije herbatę/kawę i wychodzi. Tym razem było inaczej blisko 3 godziny rozmowy, która miała tysiące wątków – rodzinnych, religijnych, narzeczeńskich i ślubnych. To było bardzo dobre spotkanie, które mnie bardzo zbudowało ale i odkryło, to co przez lata było zakryte. Są więzi rodzinne, które można, a czasem należy odkryć.

Spotkanie zakończyło wręczenie zaproszenia i zaproszenie na ślub i wesele oraz prośba bym pobłogosławił ten związek. Powiem, że dla mnie jako dla księdza, nie ma większej radości – co zresztą powiedziałem młodym – by być, towarzyszyć im i ofiarować to co mogę dać, czyli sakrament. Swoją drogą, to – wg mnie – mój obowiązek jako duchownego, jeśli ktoś sobie życzy, to ja powinienem, jako rodzina, celebrować sakrament czy sakramentale.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here