Pytanie padło z troski, współczucia, chęci pomocy i wsparcia, czy raczej z…

Pewnego popołudnia przechodząc pomiędzy alejkami sklepowymi w jednym z marketów w moim mieście spotykam profesora mojego seminarium. Choć nie miałem z nim wykładów, to jednak mam taką zasadę, że zawsze tytułuję wykładowców seminaryjnych – per księże profesorze.

Stajemy na chwilę, aby porozmawiać i oczywiście pierwszym tematem jest… covid i od razu padające stwierdzenie – a słyszałem, że księdza rodzice i….  i dowiedziałem się o tym co u mnie. Przyznam, że stałem jak słup soli zastanawiając się skąd taka wiedza na temat mojej rodziny, Myślałem, myślałem i… doszedłem do wniosku, że nasze kapłańskie środowisko musi wciąż czymś żyć. Jak nie sprawami swojego środowiska – kapłańskiego – kto umarł, kto został proboszczem, dlaczego ten czy tamten zrezygnował, a czy na pewno jest chory, a na co choruje, czemu kuria go dowołała? To znowu sprawami innych, ale w szerszym kontekście, a jego dom, a u niego w rodzinie, a oni to czy tamto, bo w sumie to….  Itd.

Jestem przekonany – tak chcę mocno wierzyć –  że stwierdzenie dotyczące rodziny wynikało z troski, a nie jakiegoś newsa, który należało potwierdzić lub sprawdzić. Mam taką nadzieję bo w przeciwnym razie potwierdziłaby się hipoteza, że jak nie chcemy myśleć o swoim życiu, to zaczynamy żyć życiem innych ludzi pytając się, domyślając się lub tworząc różne historie na ich temat!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here