W moim dość niedługim życiu – jako jeszcze osoba świecka – należałem do trzech parafii. W pierwszej byłem ochrzczony. W drugiej przystąpiłem do pierwszej spowiedzi i Komunii Świętej oraz zostałem ministrantem, a następnie prezesem ministrantów. W trzeciej przystąpiłem do sakramentu bierzmowania i kontynuując posługę przy ołtarzu zostałem lektorem, i to z tej parafii poszedłem do seminarium.

Co do pierwszej parafii gdzie jestem odnotowany w księgach metrykalnych nie czuję się jakoś szczególnie związany, to z drugą wiąże mnie wielki sentyment. To właśnie do tej parafii jestem zapraszany na odpust parafialny – przynajmniej od 3 lat. W tym roku po raz kolejny pojechałem, aby oddać cześć Bogu przez jego sługę – św. br. Alberta Chmielowskiego.

W tym roku uroczystościom odpustowym przewodniczył arcybiskup senior, który to przed 10 laty wyświęcił mnie na księdza w mojej diecezji. Jak wielkie było moje zdumienie, kiedy to w zakrystii przygotowując się do Eucharystii usłyszałem od mojego pasterza, że – ty w tym roku obchodziłeś 10 rocznicę święceń kapłańskich, a ja ci życzeń nie złożyłem więc… dziś ci złożę. – byłem bardzo mile zaskoczony i zdziwiony. Podziękowałem księdzu arcybiskupowi za pamięć, ale przede wszystkim za to, że przed 0 laty zaryzykował i wyświęcił mnie na księdza.

Zostałem także poproszony, abym po zakończeniu Eucharystii odpustowej poprowadził procesję, a ksiądz arcybiskup pójdzie za baldachimem – bo zdrowie i wiek nie pozwolą mu na poprowadzenie procesji. To było dla mnie kolejne zaskoczenie, ale także wielka radość – taki cukierek, który Pan Bóg dał mi, a którego się w życiu nie spodziewałem. Pan Jezus to ma dopiero pomysły! Po zakończeniu uroczystości w świątyni, była uroczysta kolacja na którą zaprosił ksiądz proboszcz.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here