Wchodzę przez niewielką furtkę do rozległego klasztoru Niepokalanowskiego. Kieruję się w stronę małego budynku, w którym aktualnie znajduje się Instytut Kolbiański, gdzie wielu ludzi z całej Polski studiuje mariologię, gdzie mieszka mocarz mariologii i ekumenizmu ojciec profesor Celestyn Napiórkowski. To wielki człowiek, z którym miałem przyjemność mieć wykłady kilka lat temu. Podczas pobytu w Niepokalanowie postanowiłem go odwiedzić i chwilę z nim porozmawiać.

Ojciec Celestyn bez wahania zaprosił mnie na kawę i poświęcił półtorej godziny na rozmowę. Rozmowa dotyczyła kapłaństwa, mariologii oraz ekumenizmu. Ojciec ma bardzo ciekawie spojrzenie na mariologię, Zapytałem go dlaczego tytuł bazyliki niepokalanowskiej brzmi Matka Boża Niepokalana Wszechpośredniczki Łask – czy tak można nazywać Maryję? Ojciec Celestyn od razu odpowiedział: Maryja jest pośredniczką tylko i wyłącznie dlatego, że otrzymała od Boga ten największy Dar jakim jest Jezus i tylko przez to jest pośredniczką, bo jak przez nią przyszedł Jezus na świat, tak też przez Jezusa i jej ręce przechodzą łaski dla ludzi. Świadczą o tym też figura Matki Bożej, która znajduje się w głównym ołtarzu w bazylice. Widać tam, że z rąk Maryi wychodzą promienie, które spływają na ziemię. To owe łaski, które od Jezusa idą przez Maryję.

Zapytałem też ojca Celestyna: Ojcze jak dobrze przeżyć kapłaństwo? wszak Ojciec ma już przeżyte 61 lat kapłaństwa. Ojciec odpowiedział: modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa! Nie ustawać w modlitwie. Ciągle trwać przed Bogiem, to najważniejsze! Powiem szczerze, że kiedy przyjeżdżałem na studia do Niepokalanowa – pamiętam dobrze – grubo przed 7:00 rano ojciec Celestyn siedział z brewiarzem w ręku i odmawiał liturgię godzin przed mszą świętą w bazylice. To niesamowity przykład miłości do Pana Boga do Matki Najświętszej i do ludzi –  ludzi, którzy podobnie jak my wierzą w Chrystusa ale czynią to na swój sposób w swoim wyznaniu chrześcijańskim.

Tak doszliśmy do ekumenizmu, o który także zapytałem ojca Celestyna. Opowiedział mi wówczas o swojej historii dochodzenia do tego pomysłu, jaki Pan Bóg miał dla niego, a którym niewątpliwie było poznawanie kościołów chrześcijańskich szczególnie tych z zachodu Europy, a więc kościołów protestanckich. Ojciec Celestyn mówił o tym, jak poznawał dzięki językowi łacińskiemu – którego nauczył się już w niższym seminarium w Niepokalanowie – teksty Marcina Lutra napisane w języku łacińskim. A więc jak stwierdził sam Ojciec profesor – sięgałem do samego sedna. Sięgałem do samego fundamentu protestantyzmu – do rękopisów Marcina ojca reformacji zachodniej. Nie omieszkałem zapytać  też co tak najbardziej ceni w protestantyzmie wówczas usłyszałem taką odpowiedź:  – Zawsze sądziłem, że Kościół działa dwoma rękami Pismo Święte i sakramenty, ale doświadczyłem jednego jeszcze, że Kościół działa także poprzez dzieła charytatywny poprzez ewangelizację, która dokonuje się najpełniej, poprzez służby drugiemu człowiekowi. W protestantyzmie – kontynuował ojciec Celestyn – cenię to, że jest tam postawiony mocny akcent na Pismo Święte i Chrystusa, który jest obecny w Piśmie Świętym które bardzo często w kościele katolickim jest gdzieś zagubione, bo niewielu sięga po Słowo Boże, niewielu je czytanie, niewielu się nim karmi. A Chrystusa często zasłaniają pośrednicy, którymi są święci i pierwsza pośród świętych, a więc Najświętsza Maryja Panna. Łatwiej pójść do Maryi, łatwiej pójść do świętego, a dużo trudniej do Jezusa, który przez to staje się jakimś Tłem, a jak mówi Słowo Boże – jest jedynym Pośrednikiem pomiędzy Bogiem, a człowiekiem!

To było bardzo ciekawe spotkanie z ojcem Celestynem! Szczególnie ważne dla mnie, bo ojciec od zawsze był gdzieś obecny w moim życiu i był dla mnie autorytetem w dziedzinie ekumenizmu, w spojrzeniu na braci naszych chrześcijan, którzy są dobrzy, którzy kochają Jezusa, z którymi nam po drodze.

Kończąc zapytałem ojca Celestyna: co poleciłby, abyśmy w naszym mieście tak wielokulturowym, tak wielu wyznaniowym – jak tutaj praktykować ekumenizm. Ojciec odpowiedział, że trzeba nam wspólnie się modlić na ile to możliwe, dostrzegać to, co dobre u naszego brata, a nie tylko wypominać mu jego błędy, potknięcia, upadki, grzechy, a nade wszystko wspólnie działać w dziedzinie charytatywnej, pomagając sobie nawzajem nie patrząc na wyznanie czy konfesje.

Po spotkaniu z ojcem Celestyna wróciłem do domu i bardzo długo myślałem o tym spotkaniu i słowach profesora. To było coś wyjątkowego i szczególnego dla mnie spotkać profesora, wykładowcę i cichego, ukrytego dziś już przed światem zakonnika, który nadal pisze odpowiada na listy maile, a cichości klasztoru niepokalanowskiego modli się, medytuję i oddaję cześć Matce Pana – Maryi Niepokalanej – cichej Służebnicy. To niesamowite jak wiele mi brakuje, jak wiele mogę się od ojca Celestyna nauczyć.  Być może udało mi się pogadać z przyszłym kandydatem na ołtarze, który wniósł tak wiele w Kościele dobra w dziedzinie mariologii, ekumenizmu ale także w relacjach międzyludzkich pomiędzy katolikami, luteranami prawosławnymi i wszystkimi ludźmi dobrej woli, którzy szczerym sercem Pana Boga szukają.