W hospicjum…

0
20

W środę, wróciłem z kolacji i zobaczyłem że na komórce mam jedną nieodebraną wiadomość. Oddzwoniłem okazało się, że dzwoniła szefowa hospicjum dla dzieci w którym bywam.

 

Proszę księdza, chłopiec (3 lata) powoli umiera, mógłby ksiądz przyjechać z olejami  świętymi?

Oczywiście, już jadę!

Już?

Tak tylko założę sutannę i wezmę oleje święte

Ok., to my czekamy!

Pojechałem i za 15 min byłem na miejscu. Zobaczyłem chłopca, 3 letniego, który leży na wznak, podłączony z trzech stron do aparatury, podtrzymującej życie. Aparatura go karmi, uśmierza ból, a nawet oddycha. Widok masakryczny. Obok łóżeczka pan doktor i … mama szefowej hospicjum, która mówi:

Siedziałam sobie przy nim cały czas i wie ksiądz modliłam się, wzięłam z domu różaniec i odmówiłam całą koronkę, bo on się męczy, jest umierający. Niesamowita wiara!

Pomodliliśmy się, udzieliłem namaszczenia chorych i odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Cóż więcej po ludzku można zrobić? Nic! Teraz wszystko w Bożych rękach! Co Pan Bóg przygotował!

 

Powiem, że takie doświadczenia, choć trudne pokazują jak ważna jest moja posługa, posługa księdza. Choć tak zupełnie nic nie robię, nie podam leków, nie uśmierzę bólu, a jednak! To ważna sprawa!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here