Trasa: Częstochowa – Punkt widokowy Kopalni Bełchatów – Nowa Brzeźnica – Dom
Czwarty i ostatni dzień rozpoczęła kawa w blasku pięknego słońca, następnie jutrznia i śniadanie. Po spakowaniu się i przygotowaniu motocykla oraz po pożegnaniu się z niektórymi księżmi, którzy do domu mieli nieco dalej niż ja, ruszyliśmy w ostatnią trasę.
Pierwszym punktem tego dnia był punkt widokowy Kopalni Bełchatów – największej kopalni węgla brunatnego w Polsce. Po przyjeździe zobaczyliśmy wielką dziurę w ziemi, która – według planów – ma zostać zalana i stać się największym sztucznym zbiornikiem wodnym w Polsce, a może i w Europie wschodniej.
Z punktu widokowego ruszyliśmy do Nowej Brzeźnicy, do kościoła dobrze mi znanego, gdyż co roku przechodzę obok niego, gdy zmierzam pieszo w pielgrzymce na Jasną Górę, gdzie celebrowaliśmy ostatnią Mszę świętą rekolekcyjną i wysłuchaliśmy ostatniej nauki rekolekcyjnej mówiącej o odpowiedzialności za siebie nawzajem przed Panem Bogiem i przed Kościołem, który tworzymy.
Po Mszy świętej był czas na podziękowania i pożegnania. Część pojechała jeszcze na obiad, a ja nie czekając dłużej ruszyłem w drogę powrotną do domu, kręcąc kolejne kilometry moim metalowym rumakiem.
Cztery dni rekolekcji zakończyłem wynikiem, który na liczniku wskazywał 37164 mile, co oznacza, że w czasie rekolekcji przejechałem 450 mil, co daje 724,2 km.
Te rekolekcje, to był strzał w 10! Oczywiście, by było jasne, to nie mój pomysł, to Boży pomysł, że mnie Pan Bóg pokierował, podpowiedział, dał czas i pozwolił w nich wziąć udział. To był doskonały czas modlitwy i spotkania, połączenia posługi z pasją i radości z odświeżenia swojej duszy, ducha i głowy, by nabrać sił do powrotu do pełnienia swoich codziennych obowiązków. Warto trzymać się tego, by co roku uczestniczyć w rekolekcjach i nie opuszczać ich, i nie odpuszczać sobie. Rekolekcje kapłańskie są ważne dla każdego księdza.