Rekolekcje Grocholicach rozpocząłem głosić – dość nietypowo- bo w środę 13 marca. Nietypowo, bo zazwyczaj rekolekcje zaczynają się w niedzielę, ew. w czwartek, ale w środę? Tak zostało ustalono i tak też się rozpoczęły.
Przez trzy dni od środy do piątku o godz. 10:00 głosiłem do klas 1-3, a o godz. 11:30- do klas 4-8. Przez dwa dni było to tylko głoszenie bez Eucharystii, która była uwieńczeniem wielkopostnych spotkań w piątek. Tak więc w sumie do dzieci ze szkoły podstawowej wygłosiłem 6 nauk w tym 4 po za Mszą świętą. Zwracam na to uwagę, gdyż głosić rekolekcje bez Mszy św. to oznacz, że przez 45 – 50 min, trzeba skupić uwagę młodych, co jest nie lada wyczynem. Na szczęście w parafii znajduje się schola, które mi pomagała – i dla klas 1-3 były to śpiewy z pokazywaniem, a dla starszych bardziej poważne.
Jak podkreślali młodzi – zwrócili uwagę na rekwizyty, które obrazowały to, o czym mówiłem. To pozwoliło im skupić uwagę na tym o czym mówiłem w danej nauce. Ostatnie dwie nauki były z Mszą święta i dotyczyły tego, że wielu z nas, jak nie wszyscy nosimy maski, za którymi skrywamy to wszystko, czego nie chcemy by inni o nas wiedzieli.
Ni ukrywam, że od 5 lat nie uczę w szkole i nie mam kontaktu z młodzieżą i dziećmi, stąd przygotować rekolekcje dla nich nie było mi łatwo i mocno się obawiałem, czy to co będę mówił, o czym będę mówił będzie dla nich zrozumiałe. Ale… chyba było, bo pracę domową, którą zadawałem każdego dnia odrabiali, a na naukach byli aktywni odpowiadając a czasem zadając – niewygodne pytania.
W tych dniach głosiłem również rekolekcje dla dorosłych. Od środy do soboty wygłosiłem 7 nauk rekolekcyjnych i poprowadziłem nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Lubię głosić Słowo Boże, choć to trudny i wyczerpujący czas, to jednak bardzo piękny. Czas w którym mogę być księdzem, i posługiwać jako duchowny głosząc Słowo Boże.
Każde rekolekcje które głosiłem były inne i te były wyjątkowe w swojej specyfice, bowiem na każdej z Mszy św. ławki były zajęte a w czasie głoszenia Słowa Bożego była całkowita cisza. Wierni wykazali się również nie małą cierpliwością, gdyż nie ukrywam, lubię mówić długo.
W czasie nauk rekolekcyjnych poruszałem tematy zwyczajne codzienne, bez wyniosłości i nadzwyczajności. Osobiście uważam, że rekolekcje mają nam pozwolić sięgnąć do źródła i z niego zaczerpnąć. Odnowić nas wewnętrznie, byśmy z większym duchowym zapałem szli wspólnie do zbawienia.
Czas rekolekcji to również okazja do poznania duchownych, którzy posługują w danej wspólnocie parafialnej oraz tych, którzy przyjeżdżają z dekanatu na spowiedź. O ile wikariusz parafii gdzie głosiłem jest mi dobrze znany, bo spotkaliśmy się w seminarium, o tyle proboszcz – mogłem poznać go w kościele, na plebanii, na rozmowach w czasie spacerów po okolicy pomiędzy naukami, na które mnie zabierał oraz w takiej zwyczajnej codzienności.
Na koniec dodam, że nie ma przypadków, o czym dowiedziałem się dopiero w czasie mojego pobytu na rekolekcjach. W styczniu br. będąc na modlitwie ekumenicznej w jednej ze świątyń protestanckich po liturgii spotkałem w/w proboszcz i zagadnąłem go tak trochę z uśmiechem. Księże Proboszczu mam wolne terminy na rekolekcje, także gdyby ksiądz szukał rekolekcjonisty to jestem. Na to proboszcz po chwili odpowiada, to… oczywiście jak tylko księdzu pasuje proszę sobie zapisać 13 – 16 marca. Ale jak to – tego roku – zapytałem zdumiony. No tak, skoro ksiądz ma czas i ochotę to zapraszam. Zgodziłem się i pojechałem. A w czasie rekolekcji dowiedziałem się, że… nie ma przypadków, bo proboszcz zaprosił na rekolekcje siostry zakonne, które długo nie dawały mu odpowiedzi i kiedy kończył się czas i zadzwonił odpowiedziały, że z uwagi na bliskość Triduum, one rezygnują. Tak proboszcz został bez rekolekcjonisty. I wtedy padało moje pytanie… odczytałem to jako palec Boży – powiedział proboszcz. Tak więc nie ma przypadków.
To był dobry czas głoszenia Słowa Bożego, modlitwy i sprawowania Sakramentów Świętych.