Kilka dni temu otrzymałem stronnicowy anonim od parafianki, która uczestniczyła w jednej z Mszy świętych celebrowanych przeze mnie. W liście swoim upomina mnie, że swoim zachowaniem odciągam ludzi od Pana Boga poprzez nadmierne przywiązywanie uwagi i ostrzeganie przed koronawirusem.
- na wstępie do Mszy św. zamiast słowa zachęty- ksiądz mówi o maseczkach i o dystansie społecznym pomiędzy uczestnikami Mszy św.
- przed Komunią świętą ksiądz nawołuje do profanacji – przyjmowania Eucharystii na rękę – podpierając ten czyn haniebny posłuszeństwem Kościołowi, który ujawnia się poprzez posłuszeństwo biskupom
- przed błogosłeństwem ksiądz dziękuję tym, którzy zastosowali się do księdza apelu!
Jak tak można? Co z księdza za ksiądz? Takie trudne słowa mogłem przeczytać w liście. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie odpowiedział na ów anonim. W kolejną niedzielę przed błogosławieństwem powiedziałem wiernym, że dostałem taki list i powiedziałem, że to, co mówię na liturgii wynika tylko i wyłącznie z troski o nich, a jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam.
Wszystko znów w myśl zasady- chciałem dobrze, a wyszło…. Jak zwykle!
Brakuje takich księży.
Swoje uwagi mogła zachować dla siebie skoro nie ma odwagi podpisać się imieniem i nazwiskiem albo powiedzieć tego w oczy. Staruszka na końcu swojej drogi nie ma prawa ustawiać innych, którzy chcą jeszcze pożyć. Jeśli ma godność to w razie jak zachoruje powinna dobrowolnie zrzec się łóżka w szpitalu. Pozdrawiam