XXX Niedziela Zwykła

0
40

Drodzy bracia i siostry! 

        W dzisiejszej Ewangelii możemy zauważyć Jezusa po raz kolejny znajdującego się w tarapatach. Stronnictwo uczonych w piśmie Faryzeusze chcąc Jezusa pochwycić na fałszywym i błędnym oświadczeniu zadają mu pytanie. Pytanie to ma skompromitować nauczyciela, ma wystawić go na próbę. Zadają mu pytanie: Które przykazanie w prawie jest największe? Jeśli by to nam postawiono takie pytanie jak my byśmy na nie odpowiedzieli? Sięgając do dekalogu może powiedzielibyśmy że najważniejsze jest VII – Nie kradnij!, inni podali by że V – nie zabijaj!, a jeszcze inni powiedzieliby że VIII – Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu!. Kiedy my chrześcijanie zastanawiamy się nad przykazaniami, to mamy przed oczyma tylko albo, aż dekalog – X przykazań. Natomiast gdy chodzi o żydów mieli ich nieco więcej mianowicie było ich 613. Proszę więc sobie wyobrazić na jak więc wielką próbę zostaje wystawiony Jezus gdy musi wskazać to jedno najważniejsze, jedno z 613. Pozornie patrząc sytuacja beznadziejna! Każda odpowiedź dana faryzeuszom będzie niewłaściwa, błędna. Co więc w tej sytuacji robi Jezus? Jezus sięga pamięciom do czasów swojej młodości, do tych chwil kiedy to Jego rodzice uczyli go pierwszych modlitw, modlitw. Które odmawia każdy żyd i spokojnie ale zdecydowanie odpowiada: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem.” Mówi dalej iż jest to pierwsze i najważniejsze przykazanie. Boga należy kochać całym sobą, tym wszystkim co mnie stanowi, tym co posiadam. To jest mój obowiązek. Obowiązek stworzenia wobec swego stwórcy. Można by powiedzieć iż Jezus w sposób wyczerpujący podał najważniejsze dla całego Izraela przykazanie. Przypatrzmy się jednak dokładniej. Jezus nie poprzestaje na tym. On ma jeszcze coś do powiedzenia. Mistrz za którym szli uczniowie mówi że to jeszcze nie jest pełnia tego przykazania. Jego druga część brzmi: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Można by zapytać co ma miłość bliźniego do miłości Boga? Na to pytanie odpowiedzi udziela nam już apostoł Paweł. Jak można kochać Boga, którego się nie widzi jeśli nie kocha się brata, którego się widzi? Dalej Jezus wskazuje iż na tych dwu przykazaniach opiera się wszystko: cała Tora(prawo) i prorocy.

Drogi bracie i siostro!

         Dziś Jezus zaprasza Cię byś zadał sobie pytanie o stan Twojej miłości. Jezus pyta jaka jest twoja miłość do samego siebie. Może to dobry czas by zapytać się siebie samego czy kocham siebie? Czy przyjmuję siebie takim jakim jestem ze wszystkimi swoimi wadami, przywarami i niedoskonałościami? Czy akceptuję siebie? Bracie siostro zapytaj też siebie o miłość twoją do twoich najbliższych: zapytaj o miłość do męża/żony, syna/ córki, ojca/matki, brata/siostry. Zapytaj o miłość do tych wśród których przebywasz: o miłość do sąsiada/sąsiadki, kolegi/koleżanki z pracy czy ze szkoły. Jaka jest ta miłość? Czy ja w ogóle ich kocham? Od odpowiedzi na wyżej postawione pytana zależy Twoja miłość do Boga. Jeśli kochasz tych wszystkich ludzi to na pewno kochasz też Jezusa. Zapytasz skąd mam taką pewność? Bo kochając ich kochasz także Jezusa, który w nich mieszka! W tym przykazaniu o którym mówi dziś Jezus zawiera się głęboka prawda o miłości do Boga. To w bliźnim mamy dostrzec Jezusa, to Jego mamy w bliźnich ukochać. Jeśli jednak na nasze wyżej postawione pytania znajdzie się odpowiedź negatywna to może by warto zapytać się nas samych o to jak kochamy i czy w ogóle kochamy Boga. Jeśli kochamy Boga a nie kochamy drugiego człowieka to nie tylko Boga ale i siebie oszukujemy. Niech te kilka słów przyczyni się do refleksji nad naszą miłością.

        On był mężczyzną potężnym, o donośnym głosie i szorstkim sposobie bycie. Zaś ona – kobieta łagodną i delikatną. Pobrali się. On dbał, by niczego jej nie brakowało, a ona zajmowała się domem i dziećmi. Później dzieci dorosły, pozakładały własne rodziny i odeszły. Historia, jakich wiele.

       Lecz kiedy wszystkie dzieci były już urządzone, kobieta straciła swój zwykły uśmiech, stawała się coraz bardziej wątła i blada. Nie mogła już jeść i w krótkim czasie przestała podnosić się z łóżka.

Zmartwiony mąż umieścił ją w szpitalu.

     Lecz chociaż u jej wezgłowia zbierali się najlepsi lekarze i specjaliści, żadnemu z nich nie udało się określić, na co zachorowała kobieta. Potrząsali tylko głowami.

     Ostatni lekarz poprosił na stronę męża i rzekł:

   -Ośmieliłbym się powiedzieć, że po prostu… pańska żona nie chce już dłużej żyć…

     Mężczyzna w milczeniu usiadł przy łóżku żony i ujął ją za rękę. Była to mała, drobna rączka, która zupełnie ginęła w potężnej dłoni mężczyzny. Potem rzekł zdecydowanie swym donośnym głosem:

     – Ty nie umrzesz!

     – Dlaczego? – zapytała kobieta lekko wzdychając.

     – Ponieważ ja cię potrzebuję!

     – To dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś?

     Od tej chwili stan zdrowia kobiety zaczął się szybko poprawiać. Dzisiaj czuję się doskonale. A lekarze i znani specjaliści nadal zadają sobie pytanie, jaka choroba ją dotknęła i cóż za wspaniałe lekarstwo uzdrowiło ją w tak krótkim czasie.

     Nigdy nie czekaj do jutra, by powiedzieć komuś, że go kochasz. Uczyń to dzisiaj. Nie myśl: „Moja mama, moje dzieci, moja żona lub mąż doskonale o tym wiedzą”. Miłość to życie. Istnieje kraina umarłych i kraina żywych. Tym, co je różni, jest miłość.

           Amen.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here