Wezwany do jednej z naszych hospicyjnych mam, pojechałem motorem na spotkanie, by porozmawiać przed mającym nastąpić rozwiązaniem.
Spotkałem mamę, która oczekuje na narodziny bliźniaków, z których jedno jest chore i może odejść.
W rozmowie, która trwała jakiś czas usłyszałem jedno zdanie: wie ksiądz, mój mąż, który ma kiepskie podejście do Kościoła, jako instytucji, polubił by księdza. Gdy zapytałem dlaczego? Odpowiedziała, że ksiądz jest taki normalny, bez udziwnień. – tak, takie słowa, są mi bardzo potrzebne, obym nie miał tych udziwnień, a tek które mam, bym się ich wyzbył!