
Pielgrzymując wraz z alumnami i księżmi uczestniczyliśmy we Mszy świętej celebrowanej przez biskupów mojej diecezji w kościele tytularnym księdza kardynała na obrzeżach Rzymu.
Aby dojechać do tego kościoła trzeba nie tylko jechać metrem, które przecina Rzym w zadłuż i w szerz, ale wsiąść również w kolejkę podmiejską, która po 20 min. dowiozła nas pod Rzym. Stamtąd już tylko 2 km. pieszo do świątyni.
Eucharystia celebrowana i po polsku i włosku była sprawowana w duchu neokatechumenalnym. Przepiękne śpiewy, otwartość włoskich wspólnot, radość w przeżywaniu Eucharystii, a po jej zakończeniu dziękczynienie – śpiewem i tańcem.
Po Eucharystii, która zakończyła się po godz. 21:00 wspólnoty przygotowały agapę, a my zanim coś zjedliśmy to jeszcze nagraliśmy rozmowy z biskupami, przełożonymi WSD i alumnami.
Widząc jedną z pań wyjeżdzającą do domu po Eucharystii poprosiłem by podwiozła nas na stację kolejki miejskiej – bez problemu podwiozła nas na miejsce. Kiedy wysiedliśmy okazało się, że… stacja kolejowa zamknięta i kolejka już nie jeździ.
Udaliśmy się pobliski przystanek, gdzie dowiedzieliśmy się od ludzi tam stojących, że o tej godzinie do miasta się już autobusem też się nie dojedzie. Więc… co robić?
Szybka akcja i… uber! Zamówiliśmy ubera i po 20 min. oczekiwania przyjechał pan, który zawiózł nas za całe 38 euro do bazyliki św. Pawła, a stamtąd pojechaliśmy metrem do naszego hotelu, by… dalej pracować przygotowując materiał do publikacji. Swoją drogą dobrze, że przyszedł na myśl ten uber, bo… nie było pomysłu jak dostać się do centrum z przedmieść Rzymu.