Wyliczyliśmy, że jeśli chcemy dojść do Santaigo na Mszę dla pielgrzymów – na godz. 12:00 – to musimy wyjść z alberge na szlak o 6:00 rano. Trzymając się tych wyliczeń sobotę 3 sierpnia rozpoczęliśmy o godz. 5:00, by o 6:00 wyruszyć w drogę. Po wspólnym selfie przed alberge ruszyliśmy w kierunku Santiago.

Podobnie jak w poprzednich dniach wyjście przed 7 wiąże się z tym, że wyrusza się w drogę, gdy jeszcze jest ciemno i… jak jest otwarta przestrzeń to momentami może być zimno, dlatego też warto zabrać ze sobą na Camino również coś cieplejszego – polar, softszel, czy jakiś sweter. Kiedy jednak słońce wyjdzie od razu robi się nie tylko gorąco ale wręcz upalnie.

Przemierzając ostatnie kilometry mijałem lasy i pola ale również i kościoły tyle tylko, że tym razem otwarte i czekające na pielgrzymów. Wystój tych kościołów w większości był bardzo podobny, ale uwagę moją zwróciły obrazy, wizerunki, rzeźby dusz czyścowych. Nie wiem dlaczego i skąd to, że Hiszpanie mają wiele przedstawień dusz pokutujących. Może to przestroga, nauka dla pielgrzymów, by pokutować, by nie skończyć jak one – w czyśćcu.

Minąłem posąg pielgrzymów upamiętniający tych, którzy dawniej i dziś pielgrzymują i pielgrzymować będą do św. Jakuba w Compostela.

Zostawiając moich współtowarzyszy z tyłu już nie szedłem ale wręcz frunąłem do Santago. Tak to trochę śmieszne, ale nie potrzebowałem postojów, nie potrzebowałem kawy, a tylko szedłem i szedłem i doszedłem do Monte de Gozo – miejscowości z której po raz pierwszy zobaczyłem wieże katedry w Santiago. Oczywiście zrobiłem zdjęcie i… poszedłem dalej.

Chwilę przed godz. 10:00 oczom moim ukazał się napis Santago de Compostela. Szedłem dalej i dalej, a słupki pokazywały 4 km, 3km, 2 km… i nagle idąc słyszę gdzieś za sobą – bo minąłem ich przed chwilą – dwoje młodych ludzi mówi po Polsku. Zagadnąłem do nich i po chwili rozmowy ruszyłem dalej, by po 10 może 15 min stanąć na placu przed katedrą św. Jakuba w Compostela.

Stoisz, widzisz i chce ci się płakać, bo dotarłeś ale nie dowierzasz, że się udało. Podobnie jak na pielgrzymkach na Jasną Górę położyłem się krzyżem, podziękowałem Panu Bogu, zawierzyłem intencje, pomodliłem się, zrobiłem zdjęcie i poszedłem do katedry na Mszę dla pielgrzymów.

O godz. 12:00 współkoncelebrowałem Eucharystię modląc się za moich najbliższych i w intencjach pielgrzymowania. To była moja druga Msza św. w katedrze w Santiago. Pierwszą – przy bocznym ołtarzu – odprawiłem podczas pielgrzymki autokarowej, którą zorganizowałem lata temu.

Po Mszy św. miałem okazję spotkać jednego z księży, który aktualnie mieszka w Santiago. Był czas na rozmowę oraz na pyszną kawę. To było dla mnie osobiście ważne spotkanie, za które jestem wdzięczny!

Po spotkaniu zameldowałem się w miejscu noclegu. Z kolegami księżmi poszliśmy coś zjeść, oraz oddać paszporty pielgrzyma do weryfikacji, by otrzymać certyfikat odbycia pielgrzymki do Santiago de Compostela. Poszedłem sobie również do katedry, aby pomodlić się chwilę przy relikwiach św. Jakuba oraz uściskać Go – jego statuę znajdującą się w głównym ołtarzu.

Wieczorem –o godz. 19:30 – już wspólnie poszliśmy do ołtarza włączając się do koncelebry i dziękując za dar pielgrzymowania. W tej liturgii obok nas 3 było jeszcze dwóch księży z Polski, co stanowiło większość duchownych podczas liturgii.

Wieczór zakończyliśmy wspólną kolacją i szybkim powrotem do domu, bo następnego dnia rano o 7:15 mieliśmy samolot z Santiago do Barcelony. Samolot na który trzeba było dojechać.

Piątego – ostatniego dnia #KapłańskiegoCamino2024 przemierzyłem dystans 28 km, co w sumie przez pięć dni daje – 147, 7 km.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here