Po długim, a nawet bardzo długim czasie odwlekania tej sprawy postanowiłem w końcu ją załatwić. Chodzi o naprawę uszkodzonej kamery, która jest naszym – w mediach – narzędziem pracy. Po raz kolejny sprawdziło się powiedzenie – co się odwlecze to… nie uciecze.
Ponad półtora miesiąca temu zawiozłem sprzęt do Warszawy, bo jak się okazało w moim mieście niestety nie udało się znaleźć odpowiedniego serwisu, który podjął by się tego zadania, ale w stolicy, taki serwis odnalazłem. Oddałem sprzęt i po wielu perturbacjach – czasowych – udało się go odebrać – dodam – naprawiony.
Wraz z moim współpracownikiem pojechaliśmy do stolicy, by nie czekać na kuriera, ale od ręki pojechać i odebrać, by już w najbliższy weekend móc z niego skorzystać – w sobotę były nam potrzebne dwie kamery, na dwa wydarzenia, które miały miejsce w tym samym czasie.
Pojechaliśmy, odebraliśmy, a przy okazji zajrzeliśmy jeszcze by coś zjeść – bo przecież w stolicy także wszystko inaczej smakuje – i smakowało.
Jak się okazuje sprzęt elektroniczny, który się używa, też się zużywa i trzeba go – od czasu, do czasu konserwować, naprawiać, by działał właściwie i spełniał swoje zadanie.