– Chciałbym byś poprowadził nabożeństwo pokutne na naszej oazie. Nabożeństwo i kazanie oczywiście. – usłyszałem od prowadzącego oazę księdza kardynała. Ale… -próbując się wymigać – może lepiej by to ksiądz kardynał poprowadził nabożeństwo, wszak kardynał powie takie słowo, którego ja nie powiem i ono na pewno zostanie w młodych. – dodałem.
– Ja będę siedział z tyłu kaplicy i czekał na młodych, a ty powiedz i poprowadź nabożeństwo. – dodał biskup.
Tak wyglądała mniej więcej rozmowa z moim przełożonym, kiedy powiedział mi, żebym poprowadził nabożeństwo pokutne podczas trwającej w Rzymie Oazy III stopnia dla młodzieży. Rad, nie rad trzeba było być posłusznym więc zerknąłem na teksty biblijne – a konkretnie na teksty przypisane przez konspekt do tego nabożeństwa i… w tzw. międzyczasie pomiędzy montażem, praniem, pisaniem i obróbką zdjęć napisałem na kartce kilka słów komentarza do biblijnego fragmentu.
Przyszedł moment nabożeństwa i w posłuszeństwie poszedłem i odprawiłem to nabożeństwo tak jak potrafiłem najlepiej. W czasie nabożeństwa postanowiłem, że zaraz po kazaniu – które (po raz kolejny uległem pokusie i nagrałem samo audio robiąc z niego podcasta) – postanowiłem by był taki szczególny moment powiedzenia sobie przepraszam – przepraszam miedzy uczestnikami, a potem dopiero w spowiedzi powszechnej i spowiedzi usznej przepraszam względem Pana Boga.
Po nabożeństwie rozpoczął się czas spowiedzi indywidualnej. Ja spowiadałem w moim pokoju… i jak wielkie było moje zdziwienie, że… tuż za winklem za drzwiami pojawiła się kolejka uczestników którzy siedzieli i czekali nie tylko na korytarzu ale i na schodach. Tak, to było dla mnie kolejne przeżycie tego wieczoru. Nie tylko modlitwa, prowadzeni nabożeństwa ale… i młodzi, którzy chcieli skorzystać z sakramentu pokuty. Co ciekawe spełniły się słowa moje biskupa, który mówiąc mi o nabożeństwie powiedział również – niech uczestnicy widzą w tobie również księdza, nie tylko dziennikarza. Tak, zobaczyli i chcieli bym ich spowiadał. Niesamowite i wyjątkowe doświadczenie za które – na tej oazie – jestem bardzo wdzięczny.
Jako, że piszę tego posta już po oazie dodam jeszcze, że… siedzimy sobie (osoby z diakoni animatorskiej) w hali odlotów na lotnisku ciampino wracając do Polski – i naraz jedna z animatorek mówi… no co by nie powiedzieć dziś na godzinie świadectwa kończącej oazę najwięcej wątków uczestników zahaczało i wspominało księdza nabożeństwo pokutne i księdza kazanie – poruszył ksiądz całą oazę… Piszę to nie dla swojej chwały czy z pychy ale… z wielką radością – taką kapłańską, duchową – że Pan Bóg potrafi posłużyć się takim lichym, marnym narzędziem jak ja. To taki cukierek, kolejny, jaki od Pana Boga otrzymałem w tym oazowym czasie.