Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało…

0
328

Homilia św. Grzegorza Wielkiego,
papieża, do Ewangelii
(Homilia 17, 3, 14)

Posługa naszego działania

Posłuchajmy, co mówi Pan do posłanych przez siebie głosicieli: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Zbyt mała jest liczba robotników wobec rozległego żniwa. Nie potrafimy bez głębokiego smutku o tym mówić, iż choć wielu jest takich, którzy by chcieli słuchać słowa, to jednak brak tych, którzy by je głosili. Świat jest pełen kapłanów, ale niewielu jest robotników na żniwach Pana. Przyjmujemy wprawdzie stan kapłański, ale zadania urzędu nie spełniamy.
Rozważcie, bracia umiłowani, rozważcie słowa: „Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Proście za nas, abyśmy mogli dla was pracować tak, jak godni tego jesteście; aby nasz język nie milknął, kiedy trzeba zachęcać, aby skoro podjęliśmy się obowiązku przepowiadania, milczenie nasze nie oskarżało nas przed sprawiedliwym Sędzią. Często bowiem język głosicieli milknie z winy ich samych; często jednak i z winy słuchaczy przełożeni pozbawieni zostają możliwości głoszenia.
O tym, że język głosicieli milczy niekiedy z ich własnej winy, przypomina Psalmista: „Bóg mówi do grzesznika: Czemu wyliczasz moje przykazania”. O tym zaś, iż głoszenie ustaje z powodu obojętności słuchaczy, Pan mówi do Ezechiela, proroka: „Ja sprawię, że język twój przylgnie do podniebienia i będziesz niemy. I nie będziesz dla nich mężem strofującym, są bowiem ludem buntowniczym”. Przestaniesz głosić, albowiem ten lud znieważa Mnie swym postępowaniem i nie zasługuje na zachętę prawdy. Niełatwo stwierdzić, z czyjej winy słowo przepowiadania zostało odjęte głosicielom. Natomiast pewne jest, że milczenie szkodzi niekiedy głosicielowi, ludowi zaś – zawsze.
Jest jeszcze inna sprawa, która w postępowaniu pasterzy wielce mnie zasmuca. Aby jednak nie wydawało się niesprawiedliwe to, co mówię, oskarżam zarazem i siebie, jakkolwiek zmuszony barbarzyństwem czasów w tej sprawie ulegam wbrew woli.
Zajęliśmy się sprawami zewnętrznymi, tak iż co innego przyjęliśmy wraz z godnością kapłańską, a co innego w rzeczywistości wykonujemy. Zaniedbujemy obowiązek głoszenia i na nasze nieszczęście – jak widzę – nazywamy się biskupami. Zatrzymujemy godność, a pomijamy zobowiązania godności. Ci, którzy zostali nam powierzeni, opuszczają Boga, a my milczymy; pogrążyli się w nieprawościach, a my nie wyciągamy pomocnej ręki.
Lecz jakże potrafimy poprawiać innych, skoro zaniedbujemy siebie? Zajęci rzeczami świata, o tyle stajemy się bardziej obojętni na sprawy wewnętrzne, o ile z większą gorliwością oddajemy się temu, co na zewnątrz.
Dlatego Kościół słusznie mówi o swych chorych członkach: „Postawiono mnie na straży winnic, a ja własnej winnicy nie ustrzegłem”. Postawieni na straży winnic, nie ustrzegliśmy własnej winnicy, albowiem zajmując się rzeczami zewnętrznymi, zaniedbaliśmy posługę naszego działania.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here