Dokładnie 6 czerwca 2009 roku – świątyni Matce wszystkich Kościołów mojej diecezji zostałem wyświęcony na księdza. Od tamtej chwili minęło 12 lat, różnych lat. W tym czasie było wiele dni radosnych, ale i smutnych, dni zwycięskich, ale i pełnych porażek, dni chwały i dni upadków. Za kolejny rok mojego kapłańskiego życia trzeba mi dziś podziękować Panu Bogu i ludziom, a za to co, było złe, gorszące i nie przemyślane, a czasem zbyt pochopne – przeprosić.
Przez te 12 lat – za co jestem Panu Bogu wdzięczny – starałem się codziennie – bez wyjątku (jedynym wyjątkiem był Wielki Piątek Męki Pańskiej) stawać przy ołtarzu, by sprawować Najświętszą Ofiarę. Ktoś powie… przecież nie musisz! Może to, co napiszę będzie wydawało śmieszne, niedorzeczne, banalne, niezrozumiałe – ale dla mnie Kapłaństwo = Eucharystia. Nie ma jednego bez drugiego. Codzienna Eucharystia i Ołtarz – jeśli się ich trzymasz jako ksiądz, to wg mnie Pan Bóg będzie cię trzymał! Tego życzę sobie i wszystkim księżom – by nie mieli nigdy dnia bez Eucharystii, do której zostali powołani i wybrani.
Świętowanie 12. rocznicy Święceń rozpocząłem już w sobotę 5 czerwca, kiedy od rodziców – już tradycyjnie dostałem życzenia i lilie. Tak – już od kilku lat rodzice dają mi kwiat, który by zawsze mi przypominał by być jak lilia. Natomiast wieczorem mieliśmy spotkanie kursowe w gronie kolegów rocznikowych. Odprawiliśmy wspólnie Mszę Świętą w rocznicę Święceń, a następnie kolega, który w tym roku organizował rocznicę zaprosił nas na kolację jubileuszową.
Sam dzień rocznicy święceń był niezwykle aktywny i intensywny. Z samego rano – wszak to niedziela – pojechałem do sanktuarium Matki Bożej, w którym co niedziela i święta pomagam gdzie celebrowałem dwie Msze Święte. A następnie… mam taki zwyczaj od 2. rocznicy mojej święceń, a więc od 11 lat – każdego roku dnia 6 czerwca -jestem na Jasnej Górze by Matce Bożej podziękować za kolejny rok mojego kapłaństwa oraz prosić Boga przez Jej wstawiennictwo o siły i trwanie przy Panu w kolejnym roku – latach. W tym roku także postanowiłem pojechać do Częstochowy, a korzystając z pogody – po spakowaniu do sakwy sutanny – wsiadłem na motocykl i pojechałem na Jasną Górę. Tam o 12:30 celebrowałem Mszę Świętą dziękczynną za 12 lat kapłaństwa mojego i moich kolegów kursowych. Modliłem się za Nich za moich najbliższych. Po Eucharystii był czas modlitwę przed cudownym Obrazem Matki Bożej i na różaniec. Może ktoś pytać po co jechać do Częstochowy by się modlić, przecież można to zrobić wszędzie, a Msza Święta – zawsze i wszędzie taka sama, ale… przecież mam za co dziękować, i o co prosić Maryję, a przez Nią Jezusa.
Kilka chwil po 14:00 wsiadłem na motor i udałem się w drogę do domu, bo wieczorem…
Wieczorem tj. o 19:00 w mieście położonym 40 km. od miejsca mojego zamieszkania mój biskup ustanawiał sanktuarium Matki Bożej, o którym już pisałem jakiś czas temu. Pojechałem tam, by przygotować fotorelację, a opisawszy to, czego byłem świadkiem zamieściłem w mediach diecezjalnych i ogólnopolskich.
Tak zakończył się dzień mojej 12. rocznicy święceń – zaczynając go i kończąc u Maryi i z Maryją. Wszystkich czytających te słowa uprzejmie proszę o modlitwę za mnie grzesznika. Bym wytrwał i był wierny temu co Panu Bogu ślubowałem 12 lat temu. Bym dobrze służył Panu Bogu i wiernym, i codziennie na nowo nawracał się z moich grzechów.