Pandemia trwa… ma swoje wzloty i upadki – raz rośnie w siłę to znowu ucisza się i uspokaja. Wraz z przyrostem zachorowań pojawiają się kolejne restrykcje, które nie dotyczą tylko sklepów, zakładów usługowych czy limitów w środkach komunikacji miejskich, ale także szkół, urzędów i świątyń.

W minionym tygodniu wybrałem się na chwilę do jednej z galerii handlowych mojego miasta. Choć wiedziałem dobrze, że w związku z obostrzeniami większość – jeśli nie wszystkie sklepy będą zamknięte – to jednak według wytycznych sklepy spożywcze, markety pozostają otwarte.

Wszedłem na plac przed galerią – centrum handlowym – gdzie zawsze było życie, gdzie zawsze tętniło życie – tym razem było pusto i cicho. Podobnie świat wyglądał w dwupoziomowej galerii handlowej w której znajdują się dziesiątki sklepów – zamkniętych i pustych. Na holach tego wielkiego budynku spotkałem tylko kilka osób wracających z zakupami z marketu – jednego z nielicznych  sklepów otwartych w tym centrum.

Oto obraz pandemii pomyślałem. Tak wygląda świat przygnieciony przez chorobę, która przyszła nie wiadomo skąd, a kiedy odejdzie? jeden Pan Bóg to wie! Kiedy znowu tam pojawi się życie? Kiedy znów sklepy zostaną otwarte, a ogródki w których zawsze siedzieli młodzi i trochę starsi ludzie znów zapełnią się klientami? Kiedy wróci – znana nam dobrze normalność? A wróci?