Dziesięć dni pielgrzymki do Portugalii, Hiszpanii i Francji minął bardzo szybko. Dzień za dniem, chwila za chwilą i przejazdy z miejsca na miejsce sprawiły, że chwila powrotu do domu przyszła w jednej chwili.
Podróż do domu nie była wcale taka prosta, bo z hotelu w Lourdes, w którym mieszkaliśmy wyruszyliśmy do portu lotniczego w Tuluzie skąd (1,25 min.) lecieliśmy do Monachium by tutaj po blisko 3 godzinach oczekiwań wyruszyć na Okęcie w Warszawie.
Loty – by były aż dwa – minęły bardzo spokojnie. Był czas na rozmowę z pielgrzymami, na chwilę muzyki oraz krótką drzemkę. Nie obyło się także bez małego posiłku w drodze do Monachium.
Przyznam, że dla mnie osobiście to były już kolejne loty samolotem – w czasie tej pielgrzymki, były aż cztery, ale za każdym razem jest to dla mnie nie lada wydarzenie.
Przylotem na Okęcie zakończyła się 10 – dniowa pielgrzymka do Maryi i św. Jakuba oraz św. Antoniego Lizbońskiego. Jestem wdzięczny Panu Bogu za tę łaskę – za tego cukierka, którego od Niego otrzymałem. To cukierek całkowicie niezasłużony ale tym bardziej jestem Mu za to wdzięczny. Jaki Pan Bóg jest dobry.
To był już czwarty mój pobyt w Fatimie, Santiago i w Lourdes. Co muszę tutaj zaznaczyć – każdy z nich był inny, wyjątkowy i niezapomniany. Tak, Pan Bóg jest dobry, pomimo tego, że człowiek jest taki zły!
Od jutra powrót do normalności, powrót do codzienności – powrót do pracy!