Wieczorna wizyta w szpitalu u dwóch mam

0
19


Słuchaj księże, odezwał się głos z słuchawki, w jednym ze szpitali naszego miasta, znajdują się dwie nasze mamy hospicyjne. Ja jestem u nich by wesprzeć ich – mówi dalej nasza psycholog hospicyjna, ale jestem przekonana, że będą chciały porozmawiać, również z tobą. Zgodzisz się?

– oczywiście, że tak, odpowiedziałem i po posłudze w kolejnym wielkopostnym Kościele Stacyjnym, pojechałem do szpitala, pod wskazany adres.

Najpierw odwiedziłem mamę, która pod sercem nosi swoje martwe dziecko. Spotkałem się z nią i jej mężem i wysłuchałem pięknego świadectwa ich wielkiej wiary w Pana Boga. Wiary, która mnie, księdza zawstydza.

Kiedy dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży, przyznam księdzu – mówi mama, nie dowierzała, bo w moim wieku, to już mało prawdopodobne, by mieć dziecko. Lekarz jednak jasno powiedział: pani jest w ciąży. Po kilku tygodniach poszliśmy na pierwsze usg, które postawiło diagnozę: nasze dziecko nie będzie miało rączek. Przyszło to na nas, jak grom z nieba, ale… po kilku dniach ocknęliśmy się i postanowiliśmy, że i z tym można żyć, nie ma sprawy, chcemy dalej mieć to dziecko. Podczas kolejnego badania wyszło, że dziecko nasze, ma defekt stóp. Sytuacja jakby znów się powtórzyła, po kilku dniach, mąż szukał kliniki za granica, która by pomogła tę wadę zmodyfikować, tak by móc normalnie żyć. Przy kolejnym usg wyszło, że jest rozszczep wargi i problemy z serduszkiem. Kiedy przyjechaliśmy w poniedziałek tutaj do szpitalna na badanie, okazało się, że naszemu dziecku, serduszko już nie bije.

I tak jesteśmy tutaj, zastanawiając się co Pan Bóg chce nam przez to wydarzenie powiedzieć? Jesteśmy we wspólnocie odnowy w DŚ, bierze udział w ewangelizacji po domach. W tej mojej zagrożonej ciąży wspólnota ofiarowała za mnie nie tylko modlitwę ale i post, by Pan Bóg dał, a tu… Trudno to przyjąć, ale wierzę, że On ma jakiś plan, On czegoś ode mnie chce, oczekuje. Wiem, że jeszcze nie jedna próba wiary przede mną, przednimi. On ma jakiś plan, choć dla nas nie rozumiały.

Na takie słowa kobiety, która straciła dziecko, pozostaje tylko zamilknąć i nic nie powiedzieć, ale w mojej głowie przyszła mi na myśl postać Hioba. Hiob, który kochał Pana Boga z całego swego serca, a Pan Bóg dopuszczał szatana, który doświadczał go, zabierając to co po ludzku najcenniejsze i tych, których kochał. Mama powiedziała, że czasem myśli też, że to tak może być.

Na zakończenie ponad godzinnego spotkania na korytarzu szpitalnym, domówiliśmy modlitwę „O Maryjo bez grzechu pierwowordnego poczęta….” I pobłogosławiłem rodziców, a następnie poszedłem 3 piętra wyżej, bo w tym samym szpitalu na oddziale neonatologii, leżała druga mama hospicyjna.

U drugiej mamy, która jest w 31 tygodniu ciąży, pojawiły się niepokojące objawy, które zadecydowały o natychmiastowym hospitalizowaniu. Mama w raz z tatą maleństwa, jeszcze nienarodzonego chcieli podzielić się ze mną swoimi przeżyciami, które mieli od czasu, gdy dowiedzieli się, że dziecko pod sercem jest chore letalnie.

– wie ksiądz namawiano mnie kilkakrotnie, bym usunęła ciążę i muszę powiedzieć, że byłam bardzo bliska tej decyzji, gdyż początkowo zgodziłam się. Argumenty lekarzy i diagnozy przez nich postawione były jasne, nic z tego nie będzie, a po co się trudzić w ciąży. Przyjechałam do szpitala na umówiony termin i następnego dnia rano miałam mieć zabieg. W nocy jednak stało się coś, co mnie zawróciło z tej złej, dziś mogę powiedzieć, drogi. W nocy przebudziłam się gdyż moja córeczka, tak wierzgała nogami w moim brzuchu, że całą kołdra podskakiwała. Nie mogła zasnąć i jej uspokoić. Rano poszłam do lekarzy i powiedziałam. Terminacji nie będzie, nie zgadzam się. I wyszłam ze szpitala, na własną prośbę.

Teraz w nocy z poniedziałku, na wtorek przyjechaliśmy do szpitala, bo gorzej się czuję i lekarze wskazali, że może lepiej tutaj poczekać do rozwiązania, bo to 31 tydzień. I tak oto tu jesteśmy. Wie ksiądz – kontynuowała, ja bym nie mogłam zabić mojego dziecka, nie mogłabym. Pan Bóg dał mi je i jak będzie chciał to je zachowa.

Po takim świadectwie wiary drugiej mamy w tym dniu, nie mam już żadnych wątpliwości, że Pan Bóg uczy mnie wiary, wielkiej – takiej przenoszącej góry!

Porozmawialiśmy chwilę, wyjaśniłem co i jak, będzie jeśli zdecydują się na poród hospicyjny, bym ochrzcił maleństwo, gdy się urodzi i co dalej.

Te dwa spotkania, były dla mnie wyjątkową okazją do usłyszenia na własne uszy, czym jest dla ludzi wiara w Boga i miłość do Niego w drugim człowieku, bezbronnym, chorym, cierpiącym. 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here