We wtorek wróciłem ze szkoły i poszedłem do biura, do swoich obowiązków. Tam około 11:00 otrzymałem telefon od doktor z hospicjum z informacją: nasza jedna z mam, została przyjęta na oddział i o 13:00 będzie cesarskie cięcie, przyjedziesz?
Na takie pytacie i w takiej sprawie, nie można być obojętnym i bez wzruszenia przejść obok. Wyszedłem z biura, poszedłem do domu i po zabraniu wszystkiego co potrzebne wyruszyłem na moim moto do szpitala.
Spotkałem się z rodzicami dzieciątka, które wówczas było jeszcze pod sercem mamy. Po rozmowie i wytłumaczeniu co i jak, wyszedłem z Sali przedporodowej, gdzie oczekiwałem aż zostanę poruszony na salę operacyjną.
Po niewielkim, nieprzewidzianym przesunięciu czasowym, około 14:00, rozpoczął się zabieg cesarskiego cięcia. Ubrany we wszelkie ochraniacze czekałem na bloku porodowym w tzw. śluzie czystej która jest niejako przedsionkiem Sali operacyjnej, by gdy tylko dziecko przyjdzie na świat móc wejść i czynić swą powinność. Istniało bowiem niebezpieczeństwo, że gdy tylko dzieciątko się narodzi może od razu odejść.
Po kilku dłuższych chwilach, drzwi od śluzy się otworzyły i zostałem poruszony, bym mógł w tzw. kąciku noworodka (miejscu, gdzie położne opiekują się dzieckiem, myją, ważąc i mierząc malucha) ochrzcić nowo narodzone dziecko. Zapytałem stojącego obok czy chce by jego dziecko otrzymało chrzest w wierze Kościoła Katolickiego – ….. ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha św!
Następnie, położne i pediatra zajęły się maleństwem, które kilka chwil później zostało przewiezione w inkubatorze do pokoju poporodowego, gdzie mogło już oczekiwać na mamę w obecności taty.
Tata miał wielką radość wziąć maleństwo na kolana i przytulić do siebie. Doktor co chwilę badał maleństwo i w pewnej chwili usłyszeliśmy – serduszko zwalnia. Tata zabrał małą na sale gdzie lekarze zajmowali się jeszcze mamą maleństwa. Tam przez zamknięte drzwi Sali operacyjnej usłyszeliśmy płacz, łkanie noworodka. – może się okazać, ze dziecko gdy zostanie położone na piersi matki, w jednej chwili odżywa. – powiedziała doktor. Tak też się stało.
Dzieciątko przeżyło blisko 3 godziny, po czym w wielkiej miłości rodziców i bliskości ich odeszło do Pana.
To kolejne moje dzieciątko, które przyjąłem do Kościoła, i które przez moją posługę stało się dzieckiem Bożym. Panu Bogu niech będą dzięki za to, że bez moich zasług, pozwolił mi po raz kolejny doświadczyć wielkiego cudu narodzin.