Siedząc w środę w szkole, otrzymałem telefon od dr Oli z hospicjum, z informacją, że nasza Mama dziś rano, dokładnie o 5:00 rozpoczęła rodzić, a godzinę później, dokładnie 6:10 na świat przyszła mała dziewczynka.
Dzieciątko zostało ochrzczone, przez panią salową, bo nikt z nas, się nie spodziewał, że to wszystko, tak szybko się dokona.
W tej sytuacji, nawiązując do wcześniejszego wpisu, rozmawiając z młodą mamą, usłyszałem: tak jak ksiądz mówił, modlitwa pomogła, pan Bóg sobie poradził. Tak się stało! Nie lekarze wywoływali poród, on zaczął się samoczynnie!
Po zajęciach szkolnych, pojechałem do szpitala, wszedłem na blok porodowy, porozmawiałem z rodzicami, a potem pojechaliśmy na oddział dla wcześniaków. Mała Marysia, jest urocza, piękna i całkiem duża – 1 kg 100g. jak na wcześniaka w 30 tyg. ciąży.
Teraz wszystko w Bożych rękach, Pan Bóg, który jest dawcą, życia i śmierci, On wie, co, kiedy i jak! Obyśmy tylko potrafili zgodzić się z Jego wolą i mieli siłę ją przyjąć.