Po siedmiu dniach nastała ta chwila by wrócić do domu, do swojej codzienności. W piątek 12 lipca wcześnie rano udaliśmy się na lotnisko by o 8:00 rano wylecieć do domu. Ale… jeszcze przeprawa, odprawa paszportowa. To się działo. Najpierw rozmowa z celnikiem czy znam grupę, czy to moi parafianie, czy wszyscy razem cały czas byliśmy, czy nic nie przewozimy przez granicę czego nie wolno itd. . Następnie Prześwietlanie bagażu, rozmowa z kolejnym celnikiem izraelskim i… . Oddanie bagażu, dużego bagażu do samolotu. Przy tym oddaniu i rejestracji bagażu znajduje się waga, która nie może przekroczyć 20 kg. Jako że była to moja grupa pielgrzymkowa, wszystkich przepuściłem i na końcu podszedłem. Przyznam, że nie ważyłem bagażu a jeśli byłby cięższy niż ograniczenie wagowe to nie było by nikogo komu mógłbym coś przekazać. No ale… kładę bagaż na wagę i… szok!
Aż zrobiłem foto by pokazać i tu napisać. Pan Jezus czasem robi niespodzianki, jest niesamowity. Dokładnie tyle ile mogło być! Potem prześwietlanie bagażu osobistego, następnie bramki paszportowe i strefa bezcłowa, potem czekanie na wszystkich i zejście do odpowiedniego busu, który zawiezie do samolotu. Wsiedliśmy i… odlot. Niesamowite widoki choć w sercu niezły niepokój i obawa czy wszystko będzie ok. I tak też było o 10:50 wylądowaliśmy w Warszawie a potem przejazd do parafii i Msza święta na zakończenie pielgrzymki połączona z wręczeniem pamiątkowych certyfikatów pielgrzyma.
I tak, dzięki Łasce Bożej, dzięki Bożej Opatrzności wychwalam Pana mego za to co dla mnie uczynił! Za to, że mogłem być tam gdzie byłem, że widziałem to co widziałem, że dotykałem miejsc świętych. Za to niech Pan będzie uwielbiony!