Zastanawiałem się czy o tym pisać, ale… skoro padło to publicznie to dlaczego nie? W czasie ostatnich rekolekcji adwentowych, które głosiłem, a o których już tutaj pisałem, wśród duchownych celebrujących Eucharystię, był również jeden z kapłanów nie posługujących w tej parafii – był tam gościnnie  – choć jest duchownym naszej diecezji. Przewodniczył on jednej z Eucharystii, podczas której głosiłem kazanie rekolekcyjne. Po jej zakończeniu proboszcz zaprosił na kawę w czasie której wśród wielu tematów padły takie oto słowa.

Widzi ksiądz – skierował w moją stronę swoją uwagę jeden z duchownych – ja księdza nie znam, ale jeden z młodych kapłanów powiedział mi że księdzu to się życie udało, ksiądz tylko chodzi i cyka te zdjęcia, nie pracuje na parafii, nie wie co to księżowska praca. Tak słuchałem tego i nie znając księdza powiem, że to ów młody kapłan wyrobił moją opinię. A dziś gdy usłyszałem czym się ksiądz zajmuje, jak fantastyczną robotę ksiądz robi, jak ksiądz pomaga ludziom i posługuje m.in. w hospicjum, to… zmieniłem zdanie. Dla mnie to nauczka, że czasem można ocenić nie znając, a i to, że język nasz może zrobić dużo krzywdy.

Przyznam, że nie wiedziałem co odpowiedzieć na takie dictum. Machnąłem ręką i podziękowałem, kapłanowi za odważne i szczere słowa, które powiedział, choć nie musiał. Zabolało mnie jednak co innego, że jest jakieś takie przeświadczenie, jak się okazuje w młodych duchownych, a jak w młodych to i pewnie w tych trochę starszych, że nic nie robię.

Tak z tego spotkania płynie jeszcze jedna ważna, choć może nie dla wszystkich zrozumiała nauka – jak najdalej od księży! Jak najdalej od tzw. nasiadówek kapłańskich, kaw, spotkań itp. To spotkanie utwierdziło mnie, że jednak dobrze robię, że stronię od takich spotkań i utwierdziło mnie, żeby dalej od nich stronić!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here