2 lutego br. miała miejsce IV rocznica śmierci Sługi Bożeg Papieże Jana Pawła II. Z tej okazji cała nasza szkoła, a więc Liceum Ogólnokształcące w którym uczę, by uczcić Papieża Polaka wybrała się do pobliskiego kościoła parafialnego na Mszę świętą. Odprawiał Ją jeden z Księży uczących oprócz mnie w Liceum. Ja natomiast mówiłem kazanie. Muszę przeyznać, że było dla mnie wilką radością zobaczyć jak prawie cała szkoła (prawie bo ok 30 osób niebyło – zostały w gmachu szkolnym) wraz ze swymi nauczycielami i dyrekcją uczestniczyła w Eucharystii. Wielu pewnie poszło do kościoła z musu, wielu ” bo kazano” ale jestem przekonany, że nie brakowało i takich, którzy poszli do kościoła bo chcieli modlić się za największego z polaków. Zaskoczyła mnie też (bardzo pozytywnie) postawa Pani Dyrektor, która dla tych którzy nie poszli do kościoła przygotowała film – też o papieżu.
Msza święta odprawiana w dzień śmierci papieża jest już tradycją szkoły gdyż była już odprawiana po raz III. Należy pamiętać iż jest to szkoła państwowa od której nikt nie wymaga takiego zaangazowania w życie Kościoła. Jest to, o czym jestem przekonany, piękne świadectwo ukazania szacunku jaki należy się Papiezowi Polakowi.
Na kilka dni przed dniem 2 kwietna na gmachu szkoły zawisły dwie flagi papieska i polska, a w budynku szkolnym zaraz przy wejściu ustawiliśmy portret Papieża wraz ze skromną wiązanką kwietów.
W tym miejscu bardzo dziękuję Dyrekcji Szkoły wszystkim Nauczycielom i Wychowawcą oraz Uczniom za takie uczczenie w Wielkiego Polaka.
Oto fragment homili wygłoszonej przeze mnie w czasie Mszy św. w której uczestniczyła moja szkoła.
Ach ten papież, znowu w TV tylko ten pan w białej sutannie, znowu filmy o nim. Idę do szkoły na plakatach papież, wchodzę do szkoły na korytarzu papież, sięgam po gazetę papież, idę na lekcje papież. Czasem zastanawiam się co się dzieje? Po co to wszystko? Jaki jest tego cel? No i jeszcze to wspólne wyjście do kościoła na mszę! W niejednej głowie pojawiły się zapewne w ostatnich dniach takie lub podobne pytania. Ale jedno wśród nich jest najcenniejsze: po co to wszystko!
Kim był Karol Wojtyła? Na jego temat powiedziano już bardzo wiele, i wiele napisano już książek oraz nakręcono filmów. A kim on był dla mnie? Był odległy gdzieś tam daleko w Watykanie.
Człowiek który skończył gimnazjum otrzymując świadectwo maturalne z oceną celującą, która umożliwiała podjęcie studiów na większości uczelni bez egzaminów wstępnych. Karol Wojtyła wybrał studia polonistyczne na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po niedługim czasie wstąpił do konspiracyjnego wsd w Krakowie. Po święceniach kapłańskich kontynuuje studia na Papieskim Międzynarodowym Athenaeum Angelicum (obecnie Papieski Uniwersytet Świętego Tomasza z Akwinu (Angelicum)) w Rzymie. Napisał po łacinie rozprawę doktorską Zagadnienie wiary u świętego Jana od Krzyża. Dla potrzeb doktoratu nauczył się języka hiszpańskiego, by czytać teksty renesansowego mistyka w oryginale.
W tmym miejscu chciałbym podzielić się z Wami moimi osobistymi przeżyciami związanymi ze spotkaniem z Janem Pawłem II. Dane było mi spotkać się z Janem Pawłem II wiele razy, kiedy to podczas Jego pielgrzymek do naszej ojczyzny jeździłem do miast, które odwiedzał. Jedno z tych spotkań było dla mnie bardzo osobiste i calkowicie wyjątkowe. Miało to miejsce gdy przychodziłem do WSD. Kiedy już złożyłem podanie o przyjęcie do seminarium usłyszałem wówczas od Księdza Rektora, że na początku września (2002 roku) wyjeżdzamy do Rzymu na spotkanie z Ojcem świętym. Wówczas było to dla mnie nie jeszcze niezbyt zrozumiałe. Gdy jednak pojechaliśmy już do Rzymu i okazało się, że mamy prywatną audiencję z Janem Pawłem II i ten wielki dar spotkania z Nim sam na sam. To… . To brak słów by powiedzieć coś więcej. Sptkałem Człowieka Świętego. Moje ręcę dotknęły świętości. Spojżałem w Jego oczy jak małe dziecko w oczy swej matki. To były niesamowite minuty.
Kolejne spotkanie z Papieżem to był Jego pogrzeb gdy wraz ze współbraćmi pojechaliśmy do Rzymu. Czy był to wyjazd z potrzeby serca czy powodowany emocjami? Hmmm. Dziś mogę śmiało powiedzieć: to ja spłaciłem Papieżowi dług jaki zaciągłem wówczas gdy ten zapracowany Papież znalazł dla mnie chwilę pamiętnego, września 2002 roku.
Ten Papież Polak bardzo kochał ludzi młodych. Kochał ich bo jak mówił: młodzi są nadzieją Kościoła. Co zostawił nam ten wielki Polak, namiestnik Chrystusa na ziemi, Papież? Niech wybrzmią tu słowa wypowiedziane do młodzieży zgromadzonej na Jasnej Górze: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”. Musimy od siebie wymagać? Może w naszych głowach pojawić się bunt i jednocześnie pytanie: dlaczego? Odpowiedź zawarta jest dalej w słowach papieża: Wbrew wszystkim mirażom ułatwionego życia musicie od siebie wymagać. Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna – to jest nasze „być” i nasze „mieć”. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego „być” i „mieć” zależała od nas.
Jak wymagać od siebie dziś? To nie jest takie trudne: to poświęcenie więcej czasu na naukę, na zdobywanie wiedzy.
Moi kochani w waszych rękach leży przyszłość naszej Ojczyzny! To od Was zależy co z nią się stanie! Od Was zależy! Przykładem człowieka nauki jest sam papież. Czy ja od siebie wymagam? Hmmm. Ale ksiadz trudne zadaje pytania.
To po co to wszystko? Po co te dzisiejsze uroczytości. Niech odpowiedzią na pytania zadane na początku kazania stanie się te słowa: Ojcze święty my od siebie wymagamy i spłacamy dług i dziękujemy za to że nas kochałeś, abędąc jednym z nas, będąc Polakiem kochałeś nas ludzi młodych. Dziś spłacamy dług zaciągnięty przed laty.
O wielkości Papieża Polaka pisał inny wielki poeta polski wieszcz Juliusz słowacki. Myślę że dziś z całą pewnością można o Nim powiedzieć Poeta prorok Na wiele lat przed urodzeniem Karola Wojtyły napisał:
Pośród niesnasek Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto papieża
Otworzył tron.
Ten przed mieczami tak nie uciecze
Jako ten Włoch,
On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze;
Świat mu to proch!
Twarz jego, słowem rozpromieniona,
Lampa dla sług,
Za nim rosnące pójdą plemiona
W światło, gdzie Bóg.
Na jego pacierz i rozkazanie
Nie tylko lud
Jeśli rozkaże, to słońce stanie,
Bo moc to cud!
On się już zbliża rozdawca nowy
Globowych sił:
Cofnie się w żyłach pod jego słowy
Krew naszych żył;
W sercach się zacznie światłości bożej
Strumienny ruch,
Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy,
Bo moc to duch.
A trzeba mocy, byśmy ten pański
Dźwignęli świat:
Więc oto idzie papież słowiański,
Ludowy brat;
Oto już leje balsamy świata
Do naszych łon,
A chór aniołów kwiatem umiata
Dla niego tron.
On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdają broń,
Sakramentalną moc on pokaże,
Świat wziąwszy w dłoń;
Gołąb mu słowa w hymnie wyleci,
Poniesie wieść,
Nowinę słodką, że duch już świeci
I ma swą cześć;
Niebo się nad nim piękne otworzy
Z obojga stron,
Bo on na świecie stanął i tworzy
I świat, i tron.
On przez narody uczyni bratnie,
Wydawszy głos,
Że duchy pójdą w cele ostatnie
Przez ofiar stos;
Moc mu pomoże sakramentalna
Narodów stu,
Moc ta przez duchy będzie widzialna
Przed trumną tu.
Takiego ducha wkrótce ujrzycie
Cień, potem twarz:
Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość,
Robactwo, gad,
Zdrowie przyniesie, rozpali miłość
I zbawi świat;
Wnętrze kościołów on powymiata,
Oczyści sień,
Boga pokaże w twórczości świata,
Jasno jak dzień.