Drugi dzień rekolekcyjny był nieco krótszy, gdyż były tylko cztery Msze święte, a co za tym idzie, cztery nauki rekolekcyjne. Trzy (9:00, 11:00 i 17:30) wygłosiłem w kościele parafialnym i jedną (16:00) w kaplicy dojazdowej.
Mówiłem o krzyżu, który jest doświadczeniem każdego człowieka, ale także o nieustannym wpatrywaniu się w krzyż Zbawiciela, który może nam pomóc w naszej codzienności w naszym zmaganiu się z naszym krzyżem.
Poniedziałek, nie był już tak obfitującym w wiernych dniem rekolekcyjnym. Owszem przyszło trochę osób, ale nie były to tłumy, ale przecież doskonale wiemy, że nie o to chodzi w rekolekcjach. Niech przyjdą ci, którzy chcą skorzystać, którzy chcą słuchać Słowa Bożego, ale także odbyć spowiedź rekolekcyjną.
Niezwykle ważnym – myślę, że dla każdego kaznodziei jest to, że słuchacze żywo reagują na to, co się mówi. To, że słuchają – widać, a raczej słychać, gdy dopowiadają lub odpowiadają na zadane pytania.
W drugim dniu rekolekcji pojechałem wraz z księdzem wikariuszem – do jednej z dwu kaplic dojazdowych. Tam też odprawiłem Mszę świętą, wygłosiłem przygotowaną konferencję, a na koniec pobłogosławiłem – udzielając błogosławieństwa na zakończenie rekolekcji. Przyznam, że kaplica z zewnątrz przypomina niewielki kościółek, a wewnątrz dzięki starannie przygotowanemu prezbiterium – ołtarz główny i dwa ołtarze boczne – wygląda jak kościół parafialny, a nie jak kaplica dojazdowa, gdzie liturgia sprawowana jest tylko w niedzielę. Owszem, wiernych nie było zbyt wielu, ale przyznam, że ich obecność i wspólna modlitwa oraz dbałość o kaplicę pokazują jak wielkie znaczenie ma dla nich wiara w Pana Boga.