W poprzednim poście pisałem o radości, a teraz napiszę o smutku. Dokładnie 40 min po porodzie przyszła chwila rozstania i smutku. Wady genetyczne, które były zdiagnozowane już przy badaniach genetycznych sprawiły, że dzieciątko odeszło. Odeszło – chciane, wyczekane, ukochane, wycałowane i ochrzczone. Odeszło i czeka już po drugiej stronie na swoich rodziców.
Warto dodać, że rodzice tego maleństwa, jak i wielu innych dzieci, które trafiają do hospicjów perinatalnych to wielcy bohaterowie. Kiedy dowiedzieli się o wadach genetycznych stanęli przed wyborem: przyjąć – urodzić, czy też terminować – zakończyć ciążę przerwaniem jej. Oni podęli decyzję – chcieli zobaczyć maleństwo, chcieli przywitać je na ziemi, chcieli przyjąć dar ich wzajemnej miłości i Pana Boga. Chcieli pożegnać i iść dalej przez życie z przekonaniem i nadzieją, że jeszcze się zobaczą po drugiej stronie – gdzie już nic ich nie rozłączy.
To dla mnie wielcy bohaterowie. Bohaterowie cisi, ukryci przed światem, a bardzo często nie zrozumiani także przez najbliższych.