W środę 27 września po poranne Mszy świętej na rozpoczęcie powrotu mojej pielgrzymki do domu wraz z moim Sąsiadem udaliśmy się autem do domu by kontynuować pakowanie przed akcją –Przeprowadzka.
Po powrocie do domu udałem się do pobliskiego marketu gdzie zostałem zaczepiony przez jedną z moich parafianek z pytaniem, kiedy będzie pożegnanie. Odpowiedziałem, że nie wiem. Jednak dalej usłyszałem: czytałam księdza artykuł… o proszę, pewnie bym się nie dowiedział, że artykuł poszedł w Idziemy, a tu taka niespodzianka. Artykuł adekwatny do obecnej chwili i momentu życia nie tylko mojego:
K S I Ę Ż A N A W A L I Z K A C H
„Dzisiaj tu, jutro tam, każda radość krótko trwa”. Wszyscy, którzy wyruszają na szlak pieszych, sierpniowych pielgrzymek znają ten refren. Sierpień to również czas zmian personalnych w wielu diecezjach i parafiach.
Czasem pojawiają się pytania wiernych: dlaczego nasz ksiądz odchodzi? Czy proboszcz go nie lubi? Ma jakiś problem, że musi odejść?
Podobnych pytań może być wiele. Odpowiedź jest wpisana w powołanie każdego księdza katolickiego. Każdy przyjmując święcenia wkłada swoje dłonie w dłonie biskupa i odpowiada na pytanie: „Czy mnie i moim następcom przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?”.
Ksiądz działa i posługuje tylko i wyłącznie w jedności i w posłuszeństwie ze swoim biskupem. Gdy odmawia posłuszeństwa – sam się wyklucza, bo nie ma kapłana bez swojego biskupa. Posłuszeństwo dotyczy głoszenia Słowa Bożego, sprawowania sakramentów, nauki w szkole i wielu innych spraw, w tym także miejsca zamieszkania. Dekret biskupa decyduje o tym, że kapłan pakuje się i przenosi na wyznaczone mu miejsce. Niestety, zdarza się, że nie odbywa się to bezboleśnie.
Ksiądz, który nie ma żony i dzieci, często przywiązuje się do swoich parafian. Czas posługi sprzyja budowaniu więzi. I gdy już poznało się parafian, wszystko po ludzku się poukładało – nagle trzeba odejść. Takie jest życie księdza, na wzór Pana Jezusa, który powie: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8,19).
Zmiany parafii uświadamiają kapłanowi jego misję i przypominają, że człowiek jest na ziemi tylko pielgrzymem, którego celem nie jest życie doczesne, dobra materialne, wspaniałe relacje międzyludzkie, lecz niebo. Może jednak pojawić się pytanie: jaki to ma sens?
Kościół trwa dwa tysiąclecia i ma doświadczenie, z którego wypływa mądrość. Przychodzi ksiądz, coś rozpoczyna, nad czymś pracuje, coś się uda, coś nie i tak idzie w codzienność. Po jakimś czasie przychodzi znużenie, zmęczenie, może wkraść się rutyna. Zmiana parafii daje możliwość rozpoczęcia pracy na nowo, poznania nowych ludzi, nowych sposobów duszpasterzowania.
Każdy kapłan wnosi do wspólnoty parafialnej świeże spojrzenie i nowego ducha. Jeden spełnia się bardziej w pracy z młodzieżą, inny ma podejście do rodzin, jeszcze inny woli spotykać się ludźmi starszymi i chorymi. Każdy posługuje w zupełnie inny sposób, ale to nie znaczy, że gorszy! Zmiana księdza w parafii jest potrzebna obu stronom – dla wzrostu duchowego i samego kapłana, i jego wiernych.
Po jednej i po drugiej stronie zostaje wyznaczone zadanie: kapłan odchodzący z parafii i przychodzący na nową jest obowiązany do modlitwy za tych, którym posługiwał i posługiwać będzie. Wypełnia to zadanie w czasie każdej Mszy Świętej, ale także podczas modlitwy brewiarzowej. A wierni także mają obowiązek modlić się za swoich księży. Należy zapytać się samych siebie: czy modlę się za kapłanów, którzy są w mojej parafii?
Jeśli więc przy ołtarzu zobaczymy nowego księdza, zacznijmy się za niego gorąco modlić. Przywitajmy go z radością i zapewnijmy o naszej modlitwie. To będzie piękny dar na powitanie.