W niedzielę rano po Mszy św. o godz. 7:30 mój Ksiądz Proboszcz po 4 dniach zadał mi pytanie: proszę księdza widzę, że ksiądz założył na kielich z Najświętszym Sakramentem swoją sukienkę oraz swój korporał w tabernakulum. Tak księże Proboszczu pozwoliłem sobie wymienić, a te które były wcześniej zabrałem do prania. Pozwoliłem się sam bez pytania porządzić. Bardzo przepraszam ale pozwoliłem sobie zadziałać… Nie ukrywam, ze odpowiedzi się trochę obawiałem a tu… nie, no dobrze Księże, że ksiądz to zrobił, dobrze, dobrze nie mam nic przeciwko… Nie ukrywam, ze bardzo się ucieszyłem, zę ta cicha akacja 1. się powiodła, 2. spotkała się z akceptacją Szefa.
Mogę powiedzieć pierwszy cel, mały cel osiągnięty.
Celem kolejnym jaki sobie postawiłem, by go przeforsować i osiągnąć to, pierwszo czwartkowe Msze święte i modlitwy o powołania po Mszy św. Na początku tylko powiedziałem, mojemu Księdzu Proboszczowi, że dało by się by takie nabożeństwa w naszej parafii się pojawiły bo mamy 2 kleryków, 1 siostrę zakonną więc trzeba się za nich modlić a i o nowe powołania trzeba dziś prosić. Na początku Ksiądz Proboszcz powiedział, że się zastanowi, po kilku dniach gdy ponowiłem prośbę usłyszałem: Oczywiście, trzeba się modlić o powołania, to oczywiste, zgadzam się, niech ksiądz robi, modli się…
Mogę więc powiedzieć, że kolejny cel osiągnięty, to już drugi z kolei. Oby tak dalej było…