Jak co roku, odkąd mieszkam przy katedrze, tak i w pierwszy dzień powszedni tegorocznego Adwentu, jeszcze przed świtem poszedłem do katedry, aby uczestniczyć w pierwszych w tym roku roratach.

Ludzi w świątyni nie było zbyt wielu, ale było kilkoro dzieci z lampionami, kilku ministrantów, nas trzech księży i mrok, który spowijał katedrę rozświetloną blaskiem świec.
Niebiosa rosę ześlijcie nam z góry… śpiewaliśmy w procesji wejścia idąc ze świecami do ołtarza. Światło – oświetlające ołtarz rozbłysło dopiero podczas ofiarowania, a reszta świątyni pozostała w mroku.

Od dzieciństwa bardzo lubię Mszę Roratnią, która celebrowana o świcie przypomina nam o niestannym czuwaniu, bo Pan jest blisko!






























