Już drugiego dnia rzymskiej oazy wydarzyło się pewne nieszczęście… Tak to jest kiedy jeden człowiek robi wszystko. Wszystko? Tak wszystko – nagrywa, fotografuje, nosi sprzęt, składa go i rozkłada, a potem montuje obrabia zdjęcia, filmy zamieszcza w mediach i do tego pisze jeszcze kilka słów. Ale po kolei….
W niedzielę 16 lipca po porannym zwiedzaniu – nagrywaniu i fotografowaniu – szybko ruszyliśmy na plac św. Piotra, aby uczestniczyć w południowej modlitwie Anioł Pański z Ojcem Świętym Franciszkiem. Aby jednak wejść na plac, trzeba przejść przez szczegółową kontrolę, a… mój statyw do aparatu uchodził za profesjonalny więc… pojawiły się pewne komplikacje związane z tym, że trzeba mieć akredytację… na szczęście, przed wyjazdem napisałem maila do biura prasowego Stolicy Apostolskiej z zapytaniem i prośbą o to, czy będąc w różnych bazylikach mogę dowolnie fotografować i nagrywać. Odpowiedź po długim czasie, ale przyszła i…. w mailu napisano, że cyt. Nie widzimy problemu by czcigodny ksiądz wykonywał swoją medialną pracę. Zatem podczas kontroli pokazałem tego maila i choć na początku usłyszałem nie, to po przeczytaniu maila usłyszałem – czyli akredytacja jest, to bardzo proszę. Wszedłem na plac św. Piotra. Nagrałem modlitwę Anioł Pański i Ojca Świętego, który choć był daleko to jednak…
Po modlitwie ruszyliśmy metrem do wyznaczonego miejsca, wcześniej wraz z animatorami zatrzymując się na pysznych włoskich lodach. Było trochę czasu na rozmowy i snucie planów jak ta oaza będzie wyglądała.
Kiedy przyszedł czas na kolejne spotkanie Oaz i nagranie okazało się…że brakuje mi kabelka do połączenia aparatu z mikroportem (mikrofonem). W panice zacząłem szukać w plecaku, potem na placu przed bazyliką św. Jana na Lateranie, gdzie nagrywałem przed południem i… nie znalazłem. Zrezygnowany powiedziałem – jadę na plac św. Piotra. Wiem, gdzie wyjmowałem coś z plecaka, to może gdzieś tam wypadł i na pewno jeszcze leży. Komu się przyda 20 cm. kabelek? Pomyślałem.
Wsiadłem w metro i pojechałem na plac modląc się w duchu, by udało się go odnaleźć. Dojechałem, poszedłem na plac i zacząłem szukać, szukać, szukać i szukać i… niestety nigdzie go nie było. Po 30 min. szukania zrezygnowany ruszyłem do metra zastanawiając się jak będzie dalej wyglądała moja praca bez łączności aparatu z mikrofonem. Panie Jezu co mam zrobić, św. Antoni proszę pomóż… mówiłem w koło.. może… jakiś market elektorniczny – przyszła mi do głowy taka myśl.. ale w niedzielę we Włoszech wszystko zamknięte, może przez internet, może… wiele pytań… idę już do metra i nagle w bocznej uliczce wśród różnych sklepów widzę sklep z pamiątkami i akcesoriami do telefonów komórkowych, który prowadzi pan sklepikarz o ciemnej karnacji.
Zatrzymałem się, wszedłem i patrzę, szukam wreszcie nie znając języka wyjmuję mój aparat fotograficzny i mikroport i pokazuję że potrzebuję taki kabelek… Pan chwilę pomyślał i zaczął szukać, a po chwili pokazuje mi kabelek i mówi this? Wziąłem go, podłączyłem i… działa! Tak, działa! Zwykły kabelek z dwoma dzekami połączył aparat ze stacją mikroportu i zadziałał – choć nie był to profesjonalny, dedykowany do tego kabelek. Natychmiast wyjąłem 10 euro, bo tyle mnie to kosztowało, zapłaciłem i mówić God is good – Pan jest dobry! Poszedłem do metra dziękując w sercu Panu Bogu, że nie zostawił mnie bez niczego, ale przyszedł z pomocą takiej ofierze jak ja. Tak Pan jest dobry- cały czas!
Gdybym nie kupił tego kabelka nic bym nie nagrał, a przynajmniej nie w takiej formie jak się udało nagrać. Pan Bóg mnie wprost poratował, zaradził mojej biedzie, nie zostawił mnie!