Nie często spotykam się duchownymi – z rożnych względów – pisze o tym dość otwarcie, ale… są tacy, z którymi nie tylko potrafię się spotkać i pogadać o życiu ale i napić się piwa. Ni e wielu jest takich księży, ale niewątpliwie wśród nich jest jeden z moich kolegów z seminarium – zajmujący się w diecezji pomocą najbardziej potrzebującym.
W miniony poniedziałek wczesnym popołudniem dostałem zapytanie i zaproszenie na wieczorne kapłańskie spotkanie przy dobrym piwie, a jak się okazało nie tylko przy piwie, ale pysznym burgerze.
To było kolejne, dobre spotkanie w Cud Miód – gdzie obok piwa, burgera była dobra konstrukcyjna, rzeczowa i życiowa rozmowa o kapłańskiej codzienności, o radościach i smutkach i naszym życiu.
Osobiście uważam, że warto spotykać ludzi przy których możesz być sobą, nie musisz nikogo udawać, jesteś prawdziwy i podobnie jak ty inni przy tobie są sobą i również nikogo nie udają.
Jest to bardzo ważne – szczególnie w środowisku kapłańskim – gdzie bardzo często próbujemy być tacy jakimi chcielibyśmy być zatracając siebie i ukrywając swoje ja – usprawiedliwiając to tym, że nie wypada, nie powinno się, co koledzy, przełożeni o mnie pomyślą, co powiedzą i… nie daj Boże ile mogę stracić – począwszy od dobrej opinii, dobrego imienia, skończywszy na rezygnacji z siebie. Tak jak ktoś ucieka przed sobą i tym kim jest udając kogoś kim się nie jest, by być akceptowanych przez innych – jakie to jest smutne, a jakie powszechne w naszym środowisku.
takie tam wcześniejsze spotkania: