O moim stylu ubierania się i mojej pasji jaką jest motocykl i fotografowanie pisałem już tutaj wielokrotnie, ale i tak napiszę raz jeszcze. Ostatnio jeden z księży powiedział mi w
cztery oczy (wprost) – za co jestem mu ogromnie wdzięczny – że mój styl, moje fotografie, są zaskakujące i dla młodych bardzo dziwne jak na księdza. Odpowiadając na takie stwierdzenie powiedziałem, że skojarzenia mówią o nas, o tym czym żyjemy, jak postrzegamy rzeczywistość, która jest jaka jest, a to my możemy ją definiować pod siebie.
Wiem, że mój styl ubierania odbiega od pewnych kanonów i nie mieszczę się – być może – w pewnych ramach związanych ze strojem jaki nosi typowy ksiądz, ale osobiście uważam, że moim wyglądem, stylem, nikomu nie robię żadnej krzywdy, nikogo nie gorszę.
Jak pisałem tu już ostatnio – środowisko kapłańskie ma to do siebie, że bardzo wiele mówi pokątnie, a nie wprost.
Wielu chciałoby coś zmienić w swoim życiu, swoim kapłaństwie, swojej codzienności ale… obawiają się opinii innych księży, ich spojrzeń i komentarzy, które często nie będą wypowiedziane wprost, ale gdzieś za plecami. Wolą się nie wychylać, bo po co, skoro można prowadzić w miarę spokojne i ułożone życie – nie narażając się nikomu, nie wychylając się, będąc jednym z… czasem zastępując tło. Po co ryzykować utratę – dobrej opinii, możliwości awansu czy chęci zaistnienia, a może poprzez pokazanie swojego „ja” stracić możliwość pójścia na studia albo wcześniejszego zostania proboszczem na dobrej, by nie powiedzieć – lepszej parafii. Te wszystkie tematy – a z pewnością jest tego dużo więcej – sprawiają, że nie wielu jest księży, którzy są kapłanami posługującymi, oddanymi a przy tym zachowującymi swoje „ja” z którym często nie wtapiają się w kapłańską rzeczywistość.
Jakiś czas temu jeden z ważnych duchownych powiedział mi: mówi się o twojej skórze… Zatem niech się mówi – jak księża nie mają o czym gadać, to niech mówią. Jak nie mają swojego życia, niech zajmują się cudzym życiem. Jak sami nie chcą żyć jak ludzie w swoim wieku, nie chcąc się wychylić, to niech tak żyją. Mnie nic do tego. Niech jednak nie zajmują się mną, lecz sobą. Niech nie patrzą na mnie, a na siebie. Niech nie oceniają mnie, ale sami zadadzą sobie pytanie – czy są pod każdym względem perfekt! Niech wreszcie żyją swoim kapłaństwem – swoim życiem, a nie cudzym!
Serdecznie pozdrawiam wszystkich czytających, także tych, którzy mnie czytają i swoich kręgach komentują! Co usłyszycie na ucho – rozgłaszajcie na dachach! – mówi słowo Boże. Choć nie bywam w kręgach kapłańskich jakoś dziwnym trafem wiele do mnie wraca…