W wigilię uroczystości Objawienia Pańskiego w Kościele Jezusowym w Cieszynie odbyła się ordynacja pięciu duchownych Kościoła Ewangelicko – Augsburskiego. Wśród nich był mój kolega, który od ponad roku mieszka tuż po sąsiedzku, za miedzą, w luterańskiej parafii na terenie mojego miasta.
Od jakiegoś czasu Jego postać pojawia się na moim blogu, gdy piszę o naszych ekumenicznych spotkaniach przy dobrym piwie lub gorącej herbacie.
Na tę – niewątpliwie ważną dla Niego – uroczystość zostałem zaproszony. Choć termin był nienajlepszy, a i odległość – co tu dużo mówić – nie najbliższa bo ponad 300 km to jednak postanowiłem wybrać się w drogę, by uczestniczyć w tej podniosłej uroczystości.
W czasie drogi śnieg sypał niemiłosiernie, a najgorsze było to, że pługopiaskarki nie nadążały w odgarnianiu śniegu na autostradzie. Po blisko czterech godzinach udało mi się dojechać na miejsce, a do świątyni wszedłem dokładnie na 15 min. przed rozpoczęciem nabożeństwa. Tak więc ledwo zdążyłem.
To było ciekawe doświadczenie. Wchodzę do świątyni luterańskiej ubrany w czarną sutannę ale ze śpiewnikiem ewangelickim pod pachą. Choć to nic nadzwyczajnego, bo trzy razy w roku idę tak ubrany do zboru, który jest moim mieście, jednak na Śląsku Cieszyńskim, gdzie ewangelików jest dużo więcej, to ksiądz katolicki w takiej świątyni to dość egzotyczne zjawisko.
Miejsca najbliżej ołtarza były już zajęte lub zarezerwowane dla duchownych, wiec postanowiłem wdrapać się na emporę, tzn. balkon, by z góry uczestniczyć w nabożeństwie. Po chwili rozpoczęło się nabożeństwo, w którym uczestniczyli także moi znajomi duchowni – ksiądz biskup luterański oraz proboszcz mojej sąsiedniej parafii ewangelickiej.
Nabożeństwo Wieczerzy Pańskiej połączone z ordynacją 4 księży i 1 pani diakon nie było bogate w symbolikę jaka jest obecna w moim Kościele.
Po hymnie do Ducha Świętego, każdy z przystępujących do ordynacji kapłańskiej złożył przysięgę posłuszeństwa przełożonym i wierności w wykonywaniu urzędu duchownego potwierdzając ją swoim imieniem i nazwiskiem z dopowiedzeniem: – chcę z pomocą Bożą. Następnie miała miejsce modlitwa konsekracyjna z nałożeniem rąk biskupa i dwóch towarzyszących mu duchownych. Nałożenie białej alby – biel symbolizuje czystość, abyś wiernie i z czystością pełnił urząd w Kościele – usłyszeli ordynowani. Na koniec przy wręczeniu porządku kościelnego – agendy liturgicznej – biskup naczelny Kościoła składał każdemu osobiście życzenia połączone z cytatem biblijnym skierowanym dla każdego ordynowanego.
Następnie nowowordynowani złożyli krótkie podziękowania. Mój kolega bardzo mi zaimponował, gdyż jako jedyny pod koniec swoich podziękowań powiedział – poprosił, aby obecni na liturgii nie zapomnieli o modlitwie za niego, bo ta modlitwa jest mu przy wykonywaniu tego urzędu bardzo potrzebna.
W dalszej części liturgii miał miejsce obrzęd komunijny, w którym uczestniczyli już nowoordynowani duchowni ewangeliccy.
Po zakończeniu liturgii był czas na pamiątkowe zdjęcia i życzenia. Nie omieszkałem poprosić nowego duchownego o wspólne foto w befce i koloratce – jak ksiądz z księdzem.
Gdzieś około godz. 13:40 wyruszyłem w drogę powrotną do domu z jednym małym przystankiem. Nie sposób w pierwszą sobotę miesiąca – dzień poświęcony Matce Bożej – przejeżdżając obok Częstochowy, nie wejść choć na chwilę na Jasną Górę. Wszedłem wiec do cudownej kaplicy na chwilę modlitwy, na spotkanie z Matką Bożą. A następnie ruszyłem w dalsza drogę, by chwile przed 18:00 być już w domu.
To doświadczenie ordynacji w Kościele luterańskim – muszę powiedzieć – że było mi bardzo potrzebne. Panu Bogu wdzięczny jestem za mój ukochany Kościół Rzymskokatolicki, wdzięczny jestem za Obecność Pana Kościoła – który jest w Nim namacalnie obecny w swoim Słowie i Sakramentach. Dziękuję Bogu dziś za moje kapłaństwo, na które całkowicie nie zasłużyłem, które mi się całkowicie nie należy, a które całkowicie za darmo Pan Jezus mi dał. Dziękuję Bogu za to, że kocha mnie grzesznika pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu. Dziękuję też za to, że przez taką ekumeniczną znajomość pozwala mi poznawać nowych ludzi i odkrywać piękno powszechności Kościoła.