http://wyborcza.pl/1,87648,18537433,urodzila-chore-dziecko-zeby-uratowac-inne.html#BoxGWImg
W czasie badań prenatalnych, które przechodzi każda kobieta będąca w stanie błogosławionym dowiaduje się o stanie zdrowia dziecka i jego rozwoju. Niektóre z mam, noszące pod sercem owoc swojej miłości, od lekarza słyszy słowa, które brzmią jak wyrok: proszę Pani, Pani dziecko jest chore, wada jest wrodzona, nieoperacyjna, zmierzająca do śmierci. Kobieta staje wówczas przed wyborem, urodzić dziecko, choć żyć może chwilę, kilka godzin, kilka dni lub też usunąć dokonując zabiegu aborcji, (na co pozwala Polskie Prawo).
Należy powiedzieć wprost, wybór, przed którym stoją mamy nie jest prosty! Co zrobić, jak się zachować? Wybrać śmierć, czy życie – choćby nawet najkrótsze! Z pomocą w tak trudnej sytuacji przychodzi instytucja, która jest dotąd jeszcze niezbyt popularna coraz bardziej znana staje się w Polsce. Z pomocą przychodzi Hospicjum Prenatalne. Jest to instytucja, która ma na celu przygotować fizycznie, psychologicznie i duchowo rodziców i najbliższych do trudnego porodu i przyjścia na świat maleństwa. Dziś hospicja prenatalne działają w większych misach naszego kraju, tj w Warszawie, Szczecinie, Wrocławiu, Gdańsku, Katowicach i Łodzi.
By przybliżyć działalność takiego hospicjum prenatalnego, posłużę się konkretnym przykładem jednej z mam, będących pod opieką takiego hospicjum.
– gdy dowiedziałam się, podczas badań prenatalnych, że moje dziecko, jest chore bez wahania i z przekonaniem powiedziałam, że ja moje dziecko urodzę i zrobię wszystko, by Pan Bóg mi je zachował! Liczne Msze święte, szturm nieba prowadzony w wielu miejscach kraju, nieustanna modlitwa. – mówi pani.
Pod koniec lipca tego roku, po przejechaniu 300 km. do hospicjum fundacji, trafiła Pani wraz ze swoim maleństwem. Towarzyszył jej mąż i 7 letnia córka. Rozmowa z lekarzem, psychologiem, księdzem i oczekiwanie na moment porodu. Tę chwilę wyznaczono na 5 sierpnia. Poród miał odbyć się w jednym z szpitali.
– Proszę księdza mam prośbę, chciałabym jeszcze przed porodem przyjąć Komunię Świętą i wówczas, już mogę jechać rodzić. Po przyjęciu Eucharystii, pani pojechała na blok operacyjny.
Ksiądz, który towarzyszył młodej mamie wszedł wraz z lekarzami na sale operacyjną, by, kiedy tylko urodzi się dziecko, udzielić chrztu świętego. Zdziwienie lekarzy, pielęgniarek i położnych! Ksiądz tutaj? W pewnej chwili wchodzi profesor ordynator oddziału noworodków, szpitala im…. – szczęść Boże, księże! Proszę księdza, proszę śmiało wchodzić, założyć odzież ochronną i czekać, ja księdza poproszę!
Rozpoczęła się zabieg cesarskiego cięcia. Chwila, po niej na świat przychodzi maleństwo. Położne, przygotowują dziecko, ale… cisza! Nie ma pierwszego krzyku, nie ma płaczu małego dziecka. Naraz – prosimy księdza tutaj! Ksiądz podszedł i udzielił sakramentu chrztu świętego, – (jakie imię rodzice chcieli, jakie imię? Zastanawiał się ksiądz) niech będzie na cześć Matki Bożej – Maria. (5 sierpnia, to święto Matki Bożej Śnieżnej) Mario – ja ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna i Ducha św! Po chrzcie św. mała Marysia owinięta w kocyk została podana mamie.
– Moje szczęście, moje maleństwo, jak ja na ciebie czekałam, jak cieszę się, ze jesteś! Pan Bóg się Tobą zaopiekuję, Panie Boże dziękuję Ci, za nią! Bądź błogosławiony Panie Boże! Matko Boża dziękuję Ci za moją córeczkę.
Po chwili dziecko zostało zabrane i włożone do inkubatora i przewiezione do sali noworodków na intensywnej terapii.
– Co za poród, co za kobieta, jaką ona ma wiarę! Proszę księdza, ja jestem stażystką tutaj na oddziale, pół roku temu sama urodziłam swoje dziecko, ale ten poród, dzisiejsze wydarzenie, zapamiętam do końca życia! To coś niezwykłego!
Po przewiezieniu maleńkiej Marysi na OIOM – chwilę na spotkanie ze swoim maleństwem miał tata. Wziął na ręce Marysię i tulił do serca, tulił i płakał, a łzy jak grochy spływały po policzkach. Obok położna, która także nie mogła powstrzymać łez oraz młoda pani doktor zagryzająca wargi, aby tylko się nie rozpłakać. Tak, tata i córka trwali w bliskości przez jakiś czas. Po około półgodzinie, noworodek w inkubatorze w asyście lekarza i położnej oraz taty pojechał do sali pooperacyjnej, gdzie czekała już mama. Pani doktor wyjęła dziecko i położyła przy twarzy czekającej matki.
-mój skarb, moje maleństwo, mówiła mama. Moja perełka, jak dobrze, że Pan Bóg nam Ciebie dał! Moje dziecko!
Ta chwila trwała nie długo, a jednak całą wieczność. W pewnej chwili, pani doktor cicho wyszeptała.
– Marysia czekała, by zobaczyć i pożegnać się z mamą. Na monitorze medycznym fale symbolizujące uderzenie serca zmniejszały się, zmniejszały, aż wreszcie zanikły.
– tak, kontynuowała mama, Pan Bóg dał nam Cię na chwilę! Ona już jest w niebie, ona już tam na nas czeka! Moje skarby, moje kochanie! Zobaczymy się jeszcze, tam po drugiej stronie, tam będziemy razem! Razem na zawsze i nikt nas już nie rozdzieli! Tam będziemy już zawsze razem! Mój skarb!
W tym momencie łzy popłynęły po policzkach wszystkich obecnych w sali szpitalnej. Radość z cudu, jakim jest przyjście na świat dziecka, oraz smutek, wynikający z przedwczesnego odejścia do nieba. Te dwa uczucia, te dwie emocje, to trudne doświadczenie! Po przywitaniu i pożegnaniu dziecka, mama powiedziała.
– Pani doktor, księże, dziękuję wam, za to, że byliście tutaj, cały czas, że nie byłam sama. Pan Jezus wie, co i jak ma być! On wie najlepiej!
Zadaniem hospicjum prenatalnego jest cicho towarzyszyć, być obok i przygotować, by nie tylko rodzice, ale i rodzina nie byli sami.
Może pojawić się pytanie czy jest sens by na świat przychodziły dzieci chore, które nie mają szans na przeżycie? Czy jest sens, by dziecko, które się urodziło za chwilę umrze? Po co, dlaczego, w jakim celu? Odpowiedzią są słowa mamy: Pan Bóg dał nam cię na chwilę, Panu Bogu za tę chwilę dziękuję!
Gdy po dwu dniach od urodzin i śmierci małej Marysi spotkałem się z panią, powiedziała:
– wie ksiądz, ja już mam 6 dzieci, jedno tu na ziemi (7 letnia ) wymodlone, cud od Pana Boga i 5 dzieci tam, w niebie. One na mnie czekają, a ja czekam na spotkanie z nimi. To nie jest łatwe i proste, ale wiem, że Pan Bóg wie, co robi, choć wcale tego nie rozumiem!