W czwartek siedziałem do południa jak co dzień w moim biurze prasowym i naraz mam telefon z hospicjum z prośba by do nich przyjechać. Oczywiście z radością odpowiedziałem na prośbę. Pojechałem do chłopca 2,5 roku z wodogłowiem, chłopiec bardzo cierpi i nie może odejść – jak powiedział lekarz. Ratunku nie ma, ale jest ból i cierpienie.
Pomodliłem się, udzieliłem sakramentu namaszczenia chorych i… tyle mogłem zrobić, reszta w ręku Pana Boga. Takie odwiedziny w hospicjum są mi bardzo potrzebne, ponieważ człowiek bardziej docenia życia, swoje Zycie i zdrowie, które mam od Pana Boga!