Jakiś czas temu zostałem zaproszony na Uroczystość Święceń Kapłańskich mojego inferiora – kolegi w seminarium , z którym mieszkałem w jednym pokoiku przez pół roku. Był to dobry czas, wspólnej modlitwy nauki i koleżeństwa. Dziś po 6 latach formacji przyjmie Sakrament Święceń. Chcąc ofiarować Mu pamiątkę na kapłańskie życie postanowiłem wybrać się w piątek w godzinach południowych do Niepokalanowa. Pogoda za oknem była średnia więc postanowiłem, że wsiądę na mój motocykl i pojadę. Pojechałem i… chyba żałuję tego kroku. Po przejechaniu ok. 30 km. zaczęło kropić, dojechałem, kupiłem i wracam i leje. Półtorej godziny w deszczu – dramat. Skóra jeszcze się suszy. Wszystko mokre a motocykl do mycia jest gotowy. Ale zachciało mi się wyprawy. To wszystko nie ważne. Prezent jest, jest radość, że udało mi się zajechać i wrócić. To najważniejsze. Oczywiście na pamiątkę fotka przed Sanktuarium Matki Bożej – lekko zakropiona deszczem.