Od kilku dni w mediach nie ustaje dyskusja na temat słów, które padły w jednej z telewizji podczas wywiadu – rozmowy – z prof. Jerzym Bralczykiem, ekspertem w dziedzinie językoznawstwa, który wielokrotnie wypowiadał się na różne tematy dotyczące poprawnej polszczyzny i zawiłości językowych.
Podczas trwania programu prowadząca zadała profesorowi poloniście pytanie: A „osoby ludzkie” i „nieludzkie”, jeśli mogę? Ten wątek tylko, a „osoby ludzkie” i „nieludzkie”, te „nieludzkie zwierzęce”, czyli pies jako „osoba nieludzka”, to profesorowi pasuje, czy umiarkowanie?
Na to pytanie prof. Bralczyk odpowiedział – Nie, nie pasuje mi – odpowiedział. Tak samo, jak nie pasuje mi na przykład „adoptowanie zwierząt”. Też mi nie pasuje. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób myślenia… Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies „umarł”, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety „zdechł”. Bardzo lubię zwierzęta, naprawdę.
By doprecyzować i lepiej zrozumieć odpowiedź profesora jeden z uczestników telewizyjnej rozmowy dopytał: dlaczego nie mówić, że „pies umarł”. Na to profesor odpowiedział: A dlaczego „żre” zwierzę i dlaczego ma „mordę” czy „paszczę”, a dlaczego ma „sierść”, a nie „włosy”? Wiele takich pytań możemy postawić.
Pies zdechł, a nie umarł! Jak to możliwe?
Tak nie wolno, wszak zwierzęciu należy się szacunek. Jako ludzie nie jesteśmy lepsi, wyżej postawieni od zwierząt! , co mówi prof. Bralczyk to jakieś stare patrzenie na świat, a świat się zmienia, myślenie ludzkie się zmienia, nastawienie do zwierząt się zmienia! – mówią przeciwnicy wypowiedzi prof. Bralczyka.
Tak, prof. Bralczyk ma rację – pies zdechł, a nie umarł! – powiedzą inni. Są słowa przypisane do człowieka i są słowa – określenia – przypisane do zwierząt – zawsze tak było! Pies to nie człowiek! – powiedzą inni zabierający głos w dyskusji!
Kto ma rację?
Dziś – w sobotnie, lipcowe popołudnie – spacerowałem ulicą Piotrkowską z Placu Wolności w kierunku Placu Niepodległości i ku mojemu zdziwieniu w jednym z ogródków ustawionych przy głównym deptaku miasta zobaczyłem dwoje ludzi przeglądających menu, a obok nich stał dziecięcy wózek, w którym… zamiast dziecka siedział pies.
Tak… nawiązując do tego, co mówią jedni i drudzy – zwolennicy i przeciwnicy – wypowiedzi prof. Jerzego Bralczyka – zgadza się, wszystko się zmienia!
Dawniej w wózku dziecięcym woziło się dzieci, dziś wozi się psa!