Z inicjatywy mojego księdza arcybiskupa powstał nowy projekt skierowany do świata akademickiego, do którego zapraszani będą goście ze świata kultury, sztuki, nauki i religii. Pragnieniem pomysłodawcy jest, aby spotkanie stało się miejscem spotkania pomiędzy światem nauki i sztuki, a wiarą.

Pierwszym gościem zaproszonym został czeski filozof i teolog ks. prof. Tomas Halik. Przed prelekcją, która była prezentowana w seminarium duchownym zostałem – wraz z moim współpracownikiem – poproszony o pomoc w nagraniu wywiadu dla jednego z kapłanów mojej diecezji. Była to okazja do spotkania ze znanym i cenionym księdzem profesorem face to face. Po nagraniu mogłem zrobić sobie również pamiątkowe selfie.

Trzydziestominutowy wykład był prowadzony w języku angielskim i tłumaczony był na język polski przez tłumaczy. Przyznam, że trochę spanikowałem, gdyż powiało się pytanie – jak napisać depeszę z wydarzenia, w którym prelegent mówi w języku obcym. Na szybko wymyśliłem, że może jedną z słuchawek z tłumaczeniem przyłożę do dyktafonu w telefonie, by mieć choć część z całości wykładu. Udało się! Z blisko 25 min wykładu – udało mi się nagrać 16 min tłumaczenia, z których później napisałem depeszę do mediów.

Kiedy już tekst był spisany, depesza w zasadzie napisana, zdjęcia uporządkowane, a na stronie diecezjalnej wszystko zamieszczone wraz z filmem – w języku angielskim – otwieram maila, w którym znajduje się mail od jednego ze współorganizatorów wydarzenia, który napisał – że skoro jest już film to dosyła jeszcze treść wykładu (jak się okazało w języku angielskim). Byłem nie co zdziwiony, że treść wykładu jest dostępna – podziękowałem i temat zostawiłem.

Następnego dnia rano okazało się, że media prywatne, które były obecne i podobnie jak my rejestrowały treść wykładu – podobnie jak my zamieściły w intrenecie nagranie tyle tylko, że z…. tłumaczeniem. Byłem mocno zaskoczony – czym podzieliłem się z moim współpracownikiem skoro w tym samym czasie nagrywaliśmy i w tym samym czasie zamieszczaliśmy film, to jakim cudem udało się już przygotować i zamieścić tłumaczenie. Postanowiłem dopytać autora maila, kiedy media prywatne otrzymały treść wykładu w języku angielskim. – kilkanaście godzin wcześniej – jak się dowiedziałem, a wam… zapomniałem wysłać. Mojej irytacji nie było końca. Dlaczego? Dlatego, że w komentarzach w mediach społecznościowych było porównywanie nas – z innymi – u innych się udaje, a u nas nie – bo nie mamy tłumaczenia.

Postanowiłem, że jednak nie odpuszczę, skoro w innych mediach się udało, to i u nas się uda. Poszukałem w internecie dobrego tłumacza i wrzuciłem tam tekst w języku angielskimi już po chwili miałem możliwość przeczytać tekst wykładu w języku polskim. Mój współpracownik postanowił jeszcze raz zamieścić w interenecie nagrany dzień wcześniej wykład wczytując tłumaczenie treści wykładu. Przygotowane nagranie z tłumaczeniem zamieściliśmy na platformie YT z poślizgiem niemalże dobę po wydarzeniu – i już niemalże po 3 godzinach było ponad tys. wyświetleń.

Człowiek uczy się całe życie, zatem skoro się uczy, to i nabiera doświadczenia – szkoda tylko, ze na własnych błędach – to może jednak doprowadzić, do tego, że więcej tego błędu nie popełnię.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here