W miniona niedziela, która o trzy dni wyprzedziła dzień moich imienin, była dla mnie niezwykle miła i zaskakująca. Choć tydzień wcześniej ksiądz proboszcz parafii, gdzie posługuję informował w ogłoszeniach parafialnych o Mszy świętej w intencji solenizantów – dwu kapłanów o tym samym imieniu – to jednak sama liturgia, życzenia i spontaniczne zachowanie wiernych, było dla mnie wielką niespodzianką.
Pod koniec liturgii trzy grupy wiernych złożyli kapłanom solenizantom życzenia, wręczając podarunku. Do życzeń dołączył się ksiądz proboszcz, który podziękował za coniedzielne poranne liturgie i kazania mówione z ambony oraz to, że poprzez/ dzięki moim przyjazdom wcześnie rano wstaje tylko jeden kapłan posługujący w parafii, a nie dwóch.
Za modlitwę, życzenia i miłe słowa w imieniu własnym i drugiego solenizanta serdecznie podziękowałem i o dalszą modlitwę poprosiłem. Wychodząc z kościoła wierni mogli się poczęstować cukierkami, które przygotowaliśmy jako solenizanci.
W parafii – sanktuarium jest taki niepisany zwyczaj, że po porannej Mszy św. o godz. 6:30 jest tzw. szybka kawa, po Mszy św. o godz. 8:00 śniadanie, a po Mszy św. o godz. 9:30 kawa i ciasto. Tak było i tym razem. Po trzeciej Mszy św. była kawa, szampan – pikolo ( 2 x cherry) oraz tort królewski – to był dobry, smakowity zakup, który się opłacał i zaproszonym smakował. Wspólne świętowanie – pomiędzy Mszami – było dobrym czasem spotkania księży pracujących i posługujących gościnnie w sanktuarium. Jak dobrze będąc w posłudze medialnej mieć takie miejsce i taki czas, gdzie mogę być księdzem i posługiwać jako ksiądz.