Dziś rano ( 13 kwietnia – piątek) zastępowałem w mojego sąsiada księdza w posłudze kapłańskiej (Msza św.) w jednym z klasztorów żeńskich w moim mieście. Jako że klasztor znajduje się nieopodal mojego miejsca zamieszkania, na poranną, bo o godz. 6:30 sprawowaną liturgię, poszedłem sobie pieszo.
W ewangelii dziś odczytywanej podczas Mszy św. dowiadujemy się o cudownym rozmnożeniu chleba przez Pana Jezusa, dlatego też mówiłem w kazaniu o niezwykłej gościnności, jaką w przeciągu blisko 9 lat mojego kapłaństwa, doświadczyłem od sióstr zakonnych, ilekroć odwiedzałem ich klasztory.
Oczywistą jest dla mnie rzeczą- mówiłem, że po celebracji liturgicznej – wszystkie zgromadzenia, nawet te zamknięte zapraszają na herbatę i chwilę rozmowy. Nie wynika to z tego, że ksiądz musi być jakoś szczególnie ugoszczony, ale z tego, że przy stole, przy herbacie i rozmowie zawiązują się znajomości, przyjaźnie i serdeczne racje. Jak wielkie zdumienie mnie ogarniało, gdy będąc w zamkniętym Karmelu, siostry przygotowują cista, by ksiądz je zabrał ze sobą mówiąc – to jest dar od nas dla księdza. Choć same nie jedzą, przygotowują je dla innych. Tym dobrym doświadczeniem, podzieliłem się z siostrami i to było by na tyle… niestety.