Wybierałem się do Matki Bożej przez cały długi weekend ale jakoś tak nie wyszło bo albo pogoda była nie bardzo, a to lenistwo wzięło górę, a to… i tamto i w końcu pomyślałem wreszcie trzeba, jest za co dziękować i o co prosić… . Przyszedł wtorek – dzień wolny, pogoda za oknem doskonała, mój rumak gotów więc … wiatr we włosy i do Częstochowy.
Jak pomyślałem tak zrobiłem i choć chciałem dojechać na 11:00 na Mszę św., niestety się to nie udało ale – pokłoniłem się Matce Bożej, poszedłem oczyścić duszę, pomodliłem się, pobłąkałem się po Jasnej Górze i ruszyłem szlakiem pielgrzymkowym – tak jak idzie piesza pielgrzymka do domu. Tak spędziłem dzień wolny z wizytą u Matki Bożej.