Ostatni dzień, ostatnia prosta, ostatnie kilometry do celu – niby blisko, a czasem to co blisko może być tak bardzo daleko, bo… zmęczenie daje znać o sobie, ciało już lekko osłabłe, ale duch chce iść.

Wstałem przed godz. 5:00 i natychmiast wyruszyłem w drogę, by bez problemu dojść do Santiago przed godziną 12:00, gdyż w samo południe w bazylice św. Jakuba celebrowana jest Msza św. dla pielgrzymów, która to Msza jest takim zwieńczeniem pielgrzymowania, zakończeniem drogi.

Ostatnia prosta to długa droga pod górę i przez las, to przejście obok lotniska – w Santiago – to droga po asfalcie i polnymi szlakami, to droga polami, przez miasteczka i wejście do Santiago.

Ostatnie kilometry, ostatni odcinek to też pielgrzymowanie z innymi, którzy nas mijają, których my mijamy. To pielgrzymi idący samotnie i w kilka osób, to wreszcie miejsca, w których już się było, które już się zna.

Na ostatniej prostej – około 11 km przed Compostelą znajduje się niewielki kościółek św. Łucji, gdzie na jednej ze ścian wisi stary obraz Dusz Czyścowych. Kiedy byłem tam w ubiegłym roku, zrobiłem fotografię tego obrazu i po powrocie do domu wywołałem ją oprawiając w ramę i wieszając na ścianie, by przypominała mi o modlitwie za Dusze w Czyśćcu.

Tym razem też chciałem odwiedzić ten kościółek, ale był zamknięty. Podszedłem z translatorem do jednego z mieszkańców i zapytałem kiedy ten kościółek będzie otwarty, ale nie potrafił odpowiedzieć. Następnie zapytałem pani rozstawiającej ogródek gastronomiczny tuż przed kościołem na co ona powiedziała – oooo właśnie podjeżdża samochód pani, która opiekuje się kościołem. Po chwili kościół został otwarty, wszedłem do niego i… spotkałem się z Duszami Czyśćcowymi. Przypadek? Nie sądzę!

Po takim spotkaniu i chwili modlitwy to już się nie idzie, ale się frunie… tak też było. Ruszyłem do przodu modląc się na różańcu za moich zmarłych i za Dusze w Czyśćcu – wszak z mojego doświadczenia powiem, że jak się modlisz za Dusze, to one nigdy nie pozostaną dłużne!

Ostatnie chwile drogi do Katedry w Compostela to przejście przez miasto, mijanie uliczek, kamieniczek i ludzi, którzy tak, jak ja idą na spotkanie ze św. Jakubem. I wreszcie… wreszcie oczom naszym ukazuje się piękna średniowieczna bazylika św. Jakuba i ta chwila, gdy padasz na twarz i dziękujesz Panu Bogu za łaskę – kolejnego w życiu pielgrzymowania do Santiago.

Po chwili modlitwy poszedłem do Bazyliki św. Jakuba, by uczestniczyć w Mszy św. dla pielgrzymów, a potem pójść przywitać się ze św. Jakubem w jego relikwiach znajdujących się pod ołtarzem katedry.

Wszedłem do zakrystii Bazyliki a tam… widzę ubranego w ornat jednego z pielgrzymów, który spał w albergu na sąsiednim łóżku piętrowym w Pedruozo. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i ja się uśmiechnąłem – przywitaliśmy się i wymieniliśmy kilka zdań przez translator. Pan Jezus to dopiero zaskakuje.

Po modlitwie udałem się do albergu, który – bardzo dobrze że dzień wcześniej zamówiłem, bo gdybym tego nie zrobił, to… miałbym problem z noclegiem. Prywatna – pokojowa (na 4 osoby) łazienka. Dwa łóżka piętrowe w pokoju. 4 osoby każdy z innej części świata. To klimat camino – jedyny, niepowtarzalny!

Po rozlokowaniu się wieczorem poszedłem jeszcze na spacer by odetchnąć, wypocząć i ucieszyć się zakończeniem pielgrzymki, pielgrzymki z przygodami!

Ostatniego dnia Camino przeszedłem wg słupków 25 km.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here