Aby fotografować w Watykanie i innych bazylikach rzymskich należy wcześniej uzyskać zgodę z Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej. To oczywiście nic nadzwyczajnego, bo za każdym razem, gdy jedziemy do Rzymu ubiegamy się o taki dokument, ale… podobnie jak ostatnio otrzymać zezwolenie, akredytację i możliwość fotografowania/nagrywania – to wcale nie jest takie proste!
Na trzy tygodnie przed wylotem do Wiecznego Miasta napisałem prośbę, wysłałem niezbędne dokumenty, ale… to było jeszcze za wcześnie. Podobnie uczyniłem na tydzień przed wylotem – to również nie było możliwe, gdyż kalendarz uroczystości był jeszcze nie aktywny, w piątek przed wylotem w niedzielę postanowiłem wysłać raz jeszcze i… udało się. Otrzymałem odpowiedź, że jest zgoda na naszą pracę w Wiecznym Mieście.
W poniedziałek przed południem poszliśmy do Biura Stolicy Świętej i próbując powiedzieć lepiej/gorzej po angielsku chcieliśmy poprosić o akredytację. Jak wielkie było nasze zdziwienie, gdy po wejściu do biura pan tam pracujący wyniósł moją legitymację akredytacyjną, a do mojego współpracownika powiedział – dla ciebie zaraz przygotuję.
Poczekaliśmy chwilę i po chwili mieliśmy już swoje karty akredytacyjne. Po dłuższej chwili rozmowy – tzn. kolega rozmawiał po angielsku, okazało się, że ów Pan z biura – choć nie jest Polakiem, to całkiem dobrze, by nie powiedzieć dobrze, mówi po Polsku. Więc… wszelkie problemy językowe się skończyły.
Odebraliśmy akredytację i oczywiście – nie mogliśmy odmówić sobie pamiątkowego zdjęcia. Wszak to – przynajmniej dla mnie – niecodzienne wydarzenie.
Niemniej… tu małe dopowiedzenie – chyba dałem się zapamiętać pracownikom Biura Prasowego, bo… pracując po raz pierwszy w czasie tej wizyty w Rzymie w Bazylice św. Piotra inny Pan z Biura Stolicy Apostolskiej po przywitaniu się z moim współpracownikiem, a potem witając się ze mną powiedział uśmiechając się… Padre K…. Jak wielkie było moje zdziwienie, zaskoczenie, totalny szok. Próbuję to sobie tłumaczyć – tak dla wygody – że pewnie zapamiętał mnie, bo rzadko księża akredytują się jako fotografowie. Jeśli się mylę, to niech tak zostanie.