Znamy się od czasów seminarium, kiedy ja kończyłem już studia on je dopiero zaczynał. Razem jesteśmy duchownymi posługującymi w jednej diecezji i nie spotykamy się jakoś często, ale jak już się spotkamy, to… zawsze jest o czym pogadać, co wspominać, czym się dzielić.
Tak było i tym razem. Nieplanowane spotkania są najlepsze. Gdzieś koło 17:30 odebrałem telefon z którego głos zaproponował – wieczorem kolacja? Jasne odpowiedziałem i tak już kilka chwil po 20:00 pojechaliśmy do… całkowicie przypadkowo wygooglowanej – jak się okazało – osiedlowej restauracji.
Niewielki lokal w nowoczesnym dizajnie, w którym siedziało kilku ludzi i… piękny zapach rozchodzący się z kuchni po całym lokalu.
Usiedliśmy, zamówiliśmy spaghetti i bezalkoholowe piwo i zaczęliśmy rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać… tzn. starałem się słuchać, więc słuchałem, słuchałem i słuchałem. Kiedy jedna strona przestała mówić, zaczęła mówić druga i tak… godziny zleciały.
Dobrze jest się spotkać, dobrze jest nie planować, bo taki spontan – jak mówią – jest najlepszy!