Czas Sede Vacante – czas pustego tronu papieskiego, który – tym razem był związany ze śmiercią Ojca Świętego Franciszka spowodował wielką pustkę, brak, pewien wyłom w Kościele. Oto w czasie celebracji Mszy świętej w miejscu, gdzie wymienia się imię Ojca Świętego nagle pojawia się tylko imię biskupa miejsca. To – jakkolwiek to zabrzmi – czas dziwny!
Od czasu śmierci Ojca Świętego Franciszka do rozpoczęcia Konklawe, a nawet w czasie jego trwania media szalały, rozgrzewały się do czerwoności w spekulacjach kto, kiedy zostanie nowym Papieżem, jaki to będzie człowiek – konserwatysta, postępowiec, człowiek środka, jaki to będzie pontyfikat? Tysiące pytań, spekulacji, domysłów, rozmów, wywiadów i… czekanie.
Nie ukrywam, że i mnie – pracującemu od przeszło 10 lat w mediach – udzieliła się ta atmosfera kreowana przez media. Był nawet taki moment – dokładnie dwa- że chciałem pojechać do Watykanu, aby relacjonować pogrzeb Papieża, a potem konklawe, ale… słuchając mądrzejszych, starszych, bardziej doświadczonych księży i świeckich postanowiłem nie jechać, zostać w domu, modlić się, obserwować i tak, jak mogę tu z miejsca, relacjonować to, co tam się dzieje!
I dobrze, że nie pojechałem – bo nie wiele bym zobaczył, nie wiele usłyszał, a i z wielkim opóźnieniem zrelacjonował, a tak… udało się bardzo wiele – przynajmniej ja tak uważam.
Na kilka dni moje reporterskie studio przeniosło się do pokoju stołowego, gdzie w trzech monitorach śledziłem – najpierw Mszę świętą o wybór nowego Papieża, następnie procesją do Kaplicy Sykstyńskiej i przysięgę kardynałów – rozpoczynające Konklawe, a przez kolejne popołudnia i poranek bacznie śledziłem jaki kolor dymu wydobywa się z komina zamontowanego specjalnie nad kaplicą Sykstyńską.
Nie ukrywam, że to konklawe, z punku widzenia dziennikarskiego, ale przede wszystkim kapłańskiego i katolickiego było dla mnie wielkim przeżyciem duchownym i medialnym. Towarzyszyłem moim dwóm kardynałom tak jak mogłem – duchowo przez modlitwę. Choć nikt nie mógł wejść do kaplicy w czasie konklawe, to wiem – jestem o tym przekonany, że miliony katolików z całego świata – ja także – byliśmy razem z kardynałami wybierającymi Następcę Piotra.
Pierwsze głosowanie w dniu rozpoczęcia konklawe (środa 7 maja) dym czarny. Drugie i trzecie głosowanie (czwartek 8 maja – godz. 9:30 – brak dymu, godz. 12:03) dym czarny. Czwarte głosowanie godz. 16:30 – brak dymu i gdy już miałem wychodzić na nagranie – bo kolejne głosowanie i dym powinien pojawić się koło godziny 19:30, nagle słyszę dobiegające z telewizora okrzyki i oklaski – godz. 18:08 – biały dym!
Czwartek 8 maja – uroczystość św. Stanisława Biskupa i Męczennika – zapisze się w historii Kościoła jako data wyboru na stolicę piotrową 266 następcy Świętego Piotra.
Habemus Papam – Robertum, Franciskum, Caridnalem Prevost – Leonem XIV!
Po tych słowach wypowiedzianych przez kardynała pojawił się Wybrany. Zobaczyliśmy Człowieka w bieli. Człowieka w białych szatach w bordowym mucecie i pięknej zabytkowej stule z wizerunkiem dwóch filarów Kościoła – św. Piotra i św. Pawła. Zobaczyliśmy człowieka wzruszonego, poruszonego, uśmiechniętego, otwartego, i pełnego WIARY, który mówi o Pokoju Chrystusa, który mówi o Chrystusie, który oddaje się w ręce Matki Bożej z Pompejów. Zobaczyliśmy Papieża, który łączy w sobie tradycję (widoczną przez strój i imię) z nowoczesnością (smartwach na ręku), zobaczyliśmy zakonnika, który jest otwarty i kocha Chrystusa i Kościół!
Co to był za moment, co to były za emocje, jaka to była radość. U Pana Boga nie ma przypadków! W jednej chwili, w chwili ogłoszenia osoby Ojca Świętego okazało się, że ludzkie spekulacje, układy, pomysły i domysły są inne niż Boże. Pan Bóg patrzy inaczej niż ludzie. Pan Bóg patrzy lepiej, dalej – widzi więcej niż my. Czy to będzie dobry Papież? Będzie to Papież najlepszy z najlepszych! Jest to Papież najlepszy na te czasy dla Kościoła! Skąd ta pewność? Stąd, że przy jego wyborze był obecny Duch Święty, a On się nie myli!
To co działo się w tych dniach w Rzymie, a konkretniej w Watykanie starałem się na bieżąco relacjonować w mediach diecezjalnych. Było to możliwe dzięki transmisji internetowej i własnym przygotowanym tekstom. Na stronie diecezjalnej, facebooku, twitterze wszystko było na już, na teraz, od ręki. Choć nie było doskonałe, to było i bardzo się z tego cieszę.
Jestem przekonany, że było to jedyne i niepowtarzalne konklawe – bo w uczestniczyło w nim dwóch kardynałów z mojego miasta. To już się nigdy nie powtórzy – choć… u Pana Boga wszystko jest możliwe. W każdym razie, na tyle na ile potrafiłem zrobiłem co było w mojej mocy, aby medialnie nasza diecezja uczestniczyła w przekazie tego, co działo się w Kościele Powszechnym, co było najważniejsze dla całego świata katolickiego, którego jesteśmy częścią.