W drugą sobotę adwentu z samego rana poszedłem do świątyni katedralnej, aby dołączyć się do Mszy świętej roratniej. To były – wstyd się przyznać – moje pierwsze roraty, które koncelebrowałem. Wcześniej uczestniczyłem w roratach tylko medialnie – nagrywając księży biskupów, a tym razem postanowiłem czynnie wziąć w nich udział.
Ku mojemu zdziwieniu – pomimo soboty w porannej Mszy świętej wzięło udział nawet sporo dzieci. Pisząc sporo piszę o tym, że było imam na myśli grupę około 20 dzieci –co na warunki miejskie jest już jakimś – może nie wielkim – ale dość dobrym wynikiem.
Msza święta w całości była celebrowana w półmroku, dlatego połyskujące płomienie świec trzymanych przez dzieci i dorosłych dodawały klimatu w starej neogotyckiej świątyni.
Po Eucharystii dzieci zostały zaproszone do budynku parafialnego na ciepłe kakao i słodką bułkę.
Każde roraty pozwalają mi wrócić do czasów dzieciństwa, do tego gdy jako uczeń szkoły podstawowej, a potem średniej – jako ministrant, lektor biegałem do kościoła na roraty, by służyć, czytać i śpiewać podczas tej wyjątkowej w ciągu całego roku Mszy świętej celebrowanej tylko w Adwencie.